Cyrano de Bergerac Edmonda Rostanda w Polsce |
Cyrano de Bergerac - 1 kwietnia 1938 roku w Teatrze Narodowym w Warszawie |
|
Reżyser (Directed by) - Jerzy Leszczyński Odtwórca roli tytułowej (Thew main star) - Jerzy Leszczyński Tłumaczenie (Translation )- Konopnicka, Zagórski, Łaszczyński |
Ilustracja: Tadeusz Żeleński (Boy): 1001 noc teatru : Wrażeń teatralnych seria osiemnasta. Warszawa: PIW, 1975. tablica 3. |
Informacje za Stanisławem Marczakiem-Oborskim
Premiera odbyła się 1 IV 1938, reż. Jerzy Leszczyński, dek. A. Pronaszko, il.muz. J. Maklakiewicz; Cyrano- J.Leszczyński, Crystian- L. Łuszczewski, Roksana- Z. Kajzerówna, hr. Guiche - T. Białoszczyński, Ragneneau- S.Łapiński, kpt. Carbon de Castel Jaloux - F. Dominiak. Serdecznie dziękuję za okazaną pomoc Panu Michałowi Smolis. |
Dnia 12 kwietnia 1938 roku była na "Cyranie de Bergerac" Edmonda Rostanda Maria Dąbrowska. Grano go w Warszawie, w Teatrze Narodowym. Za tytułową rolę dostał wtedy Jerzy Leszczyński order od ambasadora francuskiego, chociaż, jak twierdził Parandowski - grał bez polotu. Gorzej sprawdził się jako reżyser tego spektaklu. Skrytykowała go między innymi Maria Dąbrowska. Chociaż słusznie skreślił kilka fragmentów tekstu w tłumaczeniu Konopnickiej, Zagórskiego i Łaszczyńskiego, przedstawienie w jego reżyserii było osowiałe, sceny pozbawione werwy. Dekoracje Pronaszki wytwarzały atmosferę ponurą i przygnębiającą. Aktorzy grający bez zapału, połykali całe wyrazy.
W Teatrze Narodowym ja wystawiałem "Bergeraca", co przy trudach grania tak wielkiej, odpowiedzialnej i męczącej roli było pracą podwójną.
Jerzy Leszczyński: Z pamiętnika aktora. Warszawa: Czytelnik, 1958. s. 41 - 44.
Le 12/04/1938, c`est Maria Darowska qui a regardé Cyrano de Bergerac au Théâtre National de Varsovie. Ce jour-la, c`est Jerzy Leszczynski, qui pour la création de Cyrano, a récu un ordre de la part de l`ambassadeur francais, bien que, comme le disait Parandowski, il eut joué sans élan. Cependant, Leszczynski - metteur en scene a été inférieur a Leszczynski - acteur; et il a été critiqué entre outre par Maria Dabrowska. Bien que, a juste raison, il eut effacé quelques fragments du texte traduit par Konopnicka, Zagorski et Leszczynski, la représentation mise en scene par Leszczynski a été sombre et les scenes privées de verve. Les decorations de Pronaszko ont été sombres et accablantes. Les acteurs jouant sans ardeur, avalaient tous les paroles.
Tłumaczenie - Gabriela Sobik - serdecznie dziękuję!
1st April 1938 in The Public Theatre in Warsaw
(Information of Stanisław Marczak-Oborski):
The premiere took place on 1st April 1938, directed by Jerzy Leszczyński, scenery by A. Pronaszko, music by Z.Kajzerówna, Cyrano - J.Leszczyński, Crystian - L.Łuszczewski, Roksana- Z. Kajzerówna, earl Guiche - T. Białoszczyński, Ragneneau- S.Łapiński, captain. Carbon de Castel Jaloux - F. Dominiak.
Thank you Mr
Michał Smolis for help
Maria Dąbrowska saw the performance of Edmond Rostand's "Cyrano de Bergerac" on 12th April 1938. It was played in Warsaw, in the Public Theatre. Jerzy Leszczyński, for the main star of performance, was decorated with order bym french ambassador, altrough he played uninspired what was mentioned by Parandowski. Maria Dąbrowska cryticized him. He canceled rightly a few excerpts of text in translation of Konopnicka, Zagórski and Łaszczyński but performance directed by him was depressed and scenes were without verve. Pronaszki's decorations made depressed and gloomy atmosphere. Actors acted without enthusiasm, they swallowed the whole words.
Tłumaczenie - Agata Bartosik - Serdecznie dziękuję!!!
Bibliografia:
Tadeusz Żeleński (Boy): 1001 noc teatru : Wrażeń teatralnych seria osiemnasta. Warszawa: PIW, 1975. Znacie tę bajeczkę?... s. 85- 90.
ZNACIE TĘ BAJECZKĘ?...
Teatr Narodowy. Cyrano de Bergerac, komedia bohaterska w pięciu aktach Edmunda Rostanda, przekład Marii Konopnickiej, Włodzimierza Zagórskiego l Witolda Łaszczyńskiego. Reżyseria Jerzego Leszczyńskiego. Dekoracje Andrzeja Pronaszki. Ilustracja muzyczna Jana Ma-klakiewicza (l IV 1938).
Tyle razy pisałem o tej sztuce, że okrucieństwem byłoby żądać ode mnie, abym ją jako krytyk przeżył na nowo w całości. Na takie premiery trzeba by chować gdzieś w zwierzyńcu, w odosobnieniu od świata specjalnego krytyka, nie znającego Cyrana; wypuścić go o ósmej wieczór do teatru i pilnie śledzić od pierwszego aktu jego twarz: czy się uśmiechnie, czy ziewnie. Moje wrażenia i refleksje mogą być tylko marginesowe; po resztę odsyłam czytelnika do swoich dawniejszych recenzyj.
Uderzyła mnie na przykład przy tej sposobności pewna właściwość natury ludzkiej. Może to jest wyrazem jej zwykłego ograniczenia, ale człowiekowi niezmiernie imponuje, kiedy ktoś potrafi robić parę rzeczy naraz. Wisi ktoś na przykład w cyrku za nogę głową na dół na trapezie, zapala papierosa i czyta książkę, drugą nogą obracając kartki; przyjmiemy z podziwem sam fakt takiego czytania, nie znajdując miejsca na refleksje, czy książka jest wartościowa ani czy sąd o niej czytelnika czytającego ją w tej pozycji byłby trafny. Tak i tutaj: Cyrano bije się w pojedynku i równocześnie improwizuje balladę. Biorąc każdą rzecz z osobna, pojedynek ten mógłby się wydać antypatyczny, a ballada licha, ale nie przychodzi nam na myśl nawet możliwość takich zarzutów, z chwilą gdy Cyrano robi obie te rzeczy naraz. Trochę tego jest z całym Cyranem: junak, poeta, kochanek, wciąż robi on tyle rzeczy naraz, że widz nie ma czasu skontrolować każdej z tych czynności osobno, i to całe szczęście dla bohatera, i wielka zręczność Rostanda. Bo inaczej cóż byłoby sympatycznego we wkroczeniu na scenę tego awanturnika, który, ufny w swój rapir, rozdaje na prawo i lewo kopniaki i policzki, zabrania aktorom grać, spędza ich ze sceny, rzucając im wzgardliwie jako odszkodowanie sakiewkę? Autor daje nam do zrozumienia, że jego Cyrano jest mścicielem niesprawiedliwości, ale nie bardzo to wynika ze sztuki. Cyrano wyraźnie powiada, że zabronił przez miesiąc grać aktorowi Montfleury za to, że ów spojrzał czule ze sceny na jego kuzynkę, broni zaś z narażeniem życia pijaka-poety Ligniere, bo - taki jego kaprys. Otóż o ile Montfleury był niewątpliwie wybitnym aktorem (kreował rolę Cyda na premierze Corneille'a ), o tyle Ligniere był z pewnością bardzo miernym poetą. Obawiam się, że kaprys takich zbrojnych dyletantów, jak Cyrano, zawsze będzie stawał po stronie miernot przeciw ludziom talentu. Może niechęć bezwiednego rywala? Bo w nim samym, w jego żądzy popisu, parady, widowni, jest niewątpliwie coś z niewyżytego aktora, a także niewygranego poety. I bardzo sobie wyobrażam, że ten Cyrano, poszczuty przez Roxanę, mógłby grozić kijem Molierowi po Pociesznych, wykwintnisiach.
Oczywiście mówię to wszystko o Cyranie z komedii Rostanda, nie o Cyranie prawdziwym, historycznym, który był znacznie ciekawszy. Z jego rzetelnych wartości intelektualnych niewiele mogło przejść do tej "heroicznej komedii". Autor maluje go rysami raczej zewnętrznymi, i to dość grubo, na efekt. Aby dać pojęcie o jego dumie i niezależności, każe mu odtrącić nadzieje poparcia kardynała Richelieu w wystawieniu jego sztuki, przy czym kardynał (mający ambicje literackie) zechciałby mu może poprawić kilka wierszy. "Ani jednego przecinka!" - odpowiada dumnie Cyrano. Ta pycha trąci na milę - grafomanem. Wielcy poeci nie bywają tak hardzi. Kiedy sobie przypomnimy, jak Mickiewicz pozwalał buszować przyjaciołom po swoich rękopisach, kiedy - spomiędzy bliższych epoki Cyrana - wspomnimy zwłaszcza Moliera i wszystkie jego kompromisy, i to wszystko, co on wykreślił i co dopisał w swoim Świętoszku, byle go po latach cierpliwych zabiegów przepchnąć na scenę, myślimy sobie, że tak bezkompromisowym może być jedynie człowiek, który nie ma nic do powiedzenia...
Wróćmy jeszcze do "naprawiacza niesprawiedliwości". Pasztetnik Ragueneau ma żonę, która go zdradza dość poczciwie z żołnierzem. Pasztetnik jest grafomanem i karmi darmo poetów-głodomorów, to mu zyskuje protekcję Cyrana: Cyrano zabrania, pod grozą swego rapiru, komukolwiek kochać żony pasztetnika. Rezultat jest ten, że żona pasztetnika ucieka z domu, zrozpaczony mąż chce się wieszać (zwłaszcza że zdążył zbankrutować na swojej gospodarce), a Cyrano, odciąwszy go od postronka, daje go za intendenta swojej kuzynce. Ale co będzie, kiedy ten niezdara przefujarzy kuzynce całe mienie: tego już rapir Cyrana nie naprawi!...
Lepiej zrobiłby Cyrano, gdyby system ogłodzenia z miłości żony pasztetnika zastosował do damy własnego serca. Tak uczynił, i z powodzeniem, inny rabuśnik, bohater Kroniki Karola IX Merimćego: zakochawszy się w pięknej damie, a nie mając szans wzajemności, oświadczył po prostu, że zabije każdego, kto się do niej zbliży; aby nie zostać bez mężczyzny, dama musiała wziąć jego samego, nie miała innej rady...
Ba, ale to było o wiek wcześniej. Cyrano - i to jest może najzręczniej przez autora wyzyskane - już jest wychowankiem szkoły wykwintniś i ich literatury, a widzieliśmy bodaj na naszym Janie Sobieskim, co potrafiła z najtęższego mężczyzny i herosa zrobić ta jedwabna szkoła. Ale Cyrano, taki jak go widzimy tutaj, ma w swojej bohaterskiej miłości coś odpychającego; jest coś z podejrzanej perwersji w tym jego "kompleksie nosa" i w tym trójkącie miłosnym jego pomysłu. To, że usłyszawszy, iż jego ubóstwiana kocha innego, Cyrano dławi swoją miłość do niej i po rycersku darzy swoją przyjaźnią i swoją opieką ukochanego kuzynki, to bardzo pięknie, ale pomysł użyczenia pięknemu Chrystianowi swojej inteligencji, swojej poezji rzekomo po to, aby ocalić wykwintnisię od rozczarowań, jest zbyt już farsowy. Przesuwa po prostu jej rozczarowania na moment poślubny: zrujnowaną przez swego intendenta, zawiedzioną i oszukaną w osobie męża, czeka tę młodą kobietę okropny los! Do tego biedaczyna Cyrano łudzi się, że Roxana całuje na ustach Chrystiana jego myśl, jego słowa; ależ te słowa i myśli są wytartą obiegową monetą tego światka, wymęczonymi komunałami miłości, i wystarczyłoby byle jakiego pismaka (pisanie listów miłosnych przez zawodowca nie było w owym czasie czymś wyjątkowym, raczej rzeczą częstą i używaną), aby zaspokoić w tej mierze serce Roxany. Boję się, że tu świerzbiączka grafomana bierze w Cyranie górę nad instynktem człowieka i mężczyzny. Bo gdyby był z rasy poetów, znalazłby inny sposób wysublimowania swojej zdławionej miłości.
Tak przedstawiała mi się wczoraj każda czynność Cyrana brana osobno: i poty będzie jego tryumfu na scenie, póki dobroduszna publiczność będzie je widziała naraz - na trapezie.
Tuż po tryumfalnej premierze Cyrana bystry i sceptyczny krytyk paryski, Jules Lemaitre, pisał: "Nie byłem na premierze Timokratesa Tomasza Corneille ani nawet na premierze Nieszporów sycylijskich Kazimierza Delavigne, na których publiczność biła brawo bez przerwy przez ciąg całego antraktu. Ale to fakt, że Cyrano de Bergerac jest największym, o wiele największym sukcesem, jaki widziałem w ciągu trzynastu lat mego zawodu krytyka..."
Trudno w istocie w bardziej elegancki a złośliwy sposób, wspominając dwie sztuki kompletnie już wówczas zapomniane, szepnąć "memento mori" tryumfującemu autorowi. I to jest dziś chyba pewne, że Cyrano nie należy do dzieł, które mają tytuły do nieśmiertelności, ale może żyć swoim scenicznym pół-życiem jeszcze dość długo - nawet poza Francją. A gdyby mu przyszło umrzeć naturalną śmiercią, nie martwmy się. Śmierć jest w teatrze koniecznym warunkiem życia. Co rok święcą teatry pewną ilość sukcesów; cóż by się stało, gdyby wszystkie te sukcesy uparły się być nieśmiertelne! Już i tak nadużycie wygodnych i nie grożących ryzykiem wznowień jest chorobą, która toczy nasze teatry. Bo każda pozycja martwa wypiera - często na długie miesiące - możliwość jakiejś pozycji żywej; otóż, mimo wszystko, odczuwamy wznowienie Cyrana jako pozycję raczej martwą...
Co nie przeszkadza, że z przyjemnością ujrzeliśmy p. Leszczyńskiego w jednej z jego sławnych ról. Podobno "sypał się" na premierze; co do mnie, wypadło mi go widzieć na jednym z późniejszych przedstawień, kiedy już wszedł w skórę swego Cyrana, odzyskując dawną werwę i junactwo. Roxaną była p. Kaizerówna; utalentowana artystka ładnie uwydatniła szczerość zakochanej kobiety, mniej natomiat podkreśliła sztuczność stylu tej miłości, tak charakterystyczną dla środowiska i będącą tu motorem intrygi. W długim afiszu główne miejsca zajęły nazwiska pań i panów Łuszczewskiego, Łapińskiego, Sulimy, Dominiaka, Sochy, Białoszczyńskiego i innych. Maleńką rólkę Montfleury'ego, któremu nie dają grać, objął p. Zelwerowicz; wolelibyśmy, aby mu dano grać, i to w jakiej zajmującej sztuce.
Reżyserował Jerzy Leszczyński; dekoracje stworzył A. Pronaszko.
Cyrano de Bergerac Edmonda Rostanda w Polsce |
www.cyrano0.republika.pl
cyrano0@op.pl
Gabriela Bonk