Helena Kierepka: Korowód

Helena Kierepka z klasy III a LO za poniższy tekst otrzymała Nagrodę Specjalną w III Ogólnopolskim Konkursie na Scenariusz Teatralny "Nie do szuflady"

Domkument Word

AKT I - POCZĘCIE

SCENA I
/Na środku stoi puste krzesło. Wchodzi Matka, siada na nim niedbale okrakiem, nogi lekko ugięte w kolanach wysuwa do przodu. Wchodzi Ojciec, staje pomiędzy jej nogami, kolana opierając o brzeg krzesła, dłonie opiera na jej ramionach, głowę lekko przechyla, patrzy na Matkę./

OJCIEC
Może być?
MATKA
Tak jest dobrze.
OJCIEC
A nie lepiej.?
MATKA
Nie, tak starczy.
OJCIEC
Ale jeśli.
MATKA
Wtedy można.
OJCIEC
Jeśli tylko.
MATKA
Będziesz wiedział.
OJCIEC
Trzeba czekać?
MATKA
Czekać trzeba.
/Ojciec odwraca się, chce odejść. Powoli, ale stanowczo robi kilka kroków./
MATKA
Tylko popatrz.
OJCIEC
/odwraca się, podbiega do Matki, która w tym czasie podnosi się z krzesła i staje wyprostowana. Ojciec klęka przy niej, dotyka jej brzucha, przykłada ucho, patrząc w stronę publiczności./
Czyli jednak?
/Spogląda w twarz Matki./
MATKA
Tak, jak widać.
OJCIEC
Rośnie, widać.
MATKA
Tak, jak mówisz.
OJCIEC
/czule/
Chcesz-li czego?
MATKA
Odpoczynku.
OJCIEC
/Wstaje, odwraca się od Matki, wyraźnie się zmienia. Jego głos staje się suchy, stanowczy./
Nie, nie można.
MATKA
Tego trzeba.
OJCIEC
Leniem będzie.
MATKA
/chce usiąść/
Tylko chwilę.
OJCIEC
/Odtrąca Matkę od krzesła, zajmuje je. Dłonie opiera na kolanach, tułów wysuwa do przodu tak, by pokazać swą siłę, przewagę, sprzeciw./
Nie pozwalam.
MATKA
/Odwraca się przodem do Ojca, patrzy mu wyzywająco w oczy./
Tak odpocznę.
OJCIEC
Nie odpoczniesz.
/Podnosi się z krzesła, stanowczo podchodzi do kobiety, chwyta ją za przegub./
Chodzić będziesz.
MATKA
Gdzie i po co?
OJCIEC
/Ciągnie kobietę za przegub, prowadzi z jednego końca sceny w drugi./
Tam i tutaj. Uczyć syna, jak należy.
MATKA
Będzie córka.
OJCIEC
Masz nie bluźnić! Przecież słucha. Co pomyśli? Jeszcze będzie inny, nieswój.
/Ponownie mierzą się wzrokiem./
MATKA
Będzie córka.
OJCIEC
Tylko spróbuj.
MATKA
Tylko czekaj.
OJCIEC
/Odtrąca Matkę, ta upada./
Zamilcz.!
/Matka leży./
Przestań.
/Odchodzi kilka kroków od niej./
Nic Ci nie jest.?
MATKA
/Nie wstając./
Nie wiem. Boli.
OJCIEC
Co Cię boli?
MATKA
Brzuch.
OJCIEC
Nic!...
nie mów. Pewnie głowa. Uderzona, lekarz powie. Zaraz przyjdzie.



SCENA II
/Wchodzi lekarz. W ręki trzyma aktówkę. Szybkim krokiem podchodzi do Matki leżącej na ziemi. Chwyta jej nadgarstek, niby to badając tętno./
LEKARZ
Cóż się stało?
OJCIEC
Ot, wypadek. Przewrócona. Krzesło chwiejne.
LEKARZ
Krzesło chwiejne, krzesło winne. Czy coś boli?
MATKA
Brzuch.
OJCIEC
Ać!...
Głowa. Uderzona, doktor stwierdzi.
LEKARZ
Tak, toż widać. Uderzona. Jednak brzuch.
OJCIEC
Pewnie omamy.
LEKARZ
Niekoniecznie.
OJCIEC
Mówić nie trza.
LEKARZ
Kiedy jednak.
OJCIEC
/Machając lekceważąco ręką, mówi widocznie poirytowany./
Co też doktor.
LEKARZ
Dobrej myśli być należy.
OJCIEC
Tak rozsądniej.
LEKARZ
Jeśli coś by. proszę dzwonić.
OJCIEC
Oczywista.
LEKARZ
Żegnam Pana.
OJCIEC.
Do widzenia.
/Matka podnosi się i wychodzi, za nią Lekarz. Ojciec bierze krzesło i wychodzi za nimi./






NARODZINY
SCENA III
/Szybkim krokiem wchodzi Położna, w rękach trzyma białe, prostokątne płótno, które rozkłada na środku sceny, pod pachą zaś ma kilka pieluch. Za nią wchodzi Ojciec ciągnąc za przegub Matkę, która trzyma przy brzuchu zawiniątko. Przyprowadza ją do Położnej, która klęczy przy krótszym brzegu płótna. Ojciec odchodzi na bok i chodzi w tę i z powrotem z dłońmi splecionymi z tyłu, tępo patrzy pod nogi, nie zwracając zupełnie uwagi na to, co robią kobiety. W tym samym czasie Matka kładzie się na rozciągniętym na podłodze płótnie i ugina nogi w kolanach. Położna odkłada pieluchy, jedną tylko rozkłada tak, by w nie pochwycić mające się urodzić dziecko./
POŁOŻNA
Spokojnie.
MATKA
Jestem spokojna.
POŁOŻNA
Widzi Pani? Będzie dobrze.
MATKA
Nie jest źle.
POŁOŻNA
Kiedy termin?
MATKA
Gdzieś za miesiąc.
POŁOŻNA
/Opuszcza przygotowane ręce./
Syn - żartowniś.
MATKA
Będzie córka.
POŁOŻNA
Mąż powiedział.
MATKA
Nic nie szkodzi. Oj!
/Matka podnosi nagle głowę i ramiona, wyrzucając w stronę położnej zawiniątko, które ta z trudem łapie./
POŁOŻNA
Matko - rodzisz!
MATKA
Ot, zdziwienie.
POŁOŻNA
/Zawija zawiniątko w pieluszki, po czym wręcza je Matce./
Skądże znowu! Toż mówiłam - wcześniak będzie.
MATKA
Nie żartowniś?
POŁOŻNA
Et, to wcześniak.
/Ojciec zatrzymuje się - wygląda jakby właśnie został wyrwany z transu. Podchodzi szybko do Położnej./
OJCIEC
Być nie może. Dziś był termin.
MATKA
Dziś - za miesiąc.
OJCIEC
Milcz - Ty nie wiesz. Daj mi syna.
MATKA
Niemożliwe.
/Patrzy na dziecko, i odsuwa je od siebie przerażona./
Być nie może.
OJCIEC
Ha! A jednak.
/Biorąc od Matki zawiniątko., mówi z dumą./
Pierworodny. Tak być miało.
POŁOŻNA
Gratulacje!
OJCIEC
Będzie czego. Będzie silny, pracowity. Tak jak ojciec.
POŁOŻNA
A jak matka?
OJCIEC
Nie leniła się za bardzo - chociaż chciała. Ja nie dałem. Nie zepsuła.
POŁOŻNA
No to pięknie. Wprawdzie źle był ułożony, pępowina szyję ścisła, ale nic mu być będzie.
OJCIEC
Więc zdrów będzie.
POŁOŻNA
Oj, zdrów będzie.
/Położna wychodzi, za nią ojciec, z dumą niosąc zawiniątko. Matka podnosi się powoli, składa płótno i patrzy przed siebie./


MATKA
Nic to. Kochać trzeba. Wprawdzie źle był ułożony, pępowina szyję ścisła, ale nic mu być nie będzie. Zdrowy będzie - kochać trzeba.
/Bierze płótno i wychodzi./



SCENA IV
/Wchodzi Lekarz, trzyma zawiniątko, obok niego idzie Ojciec, za nimi Matka. Zatrzymują się na środku, Matka staje w pewnym odstępie od mężczyzn, spogląda ciekawie w stronę rozmawiających. Lekarz kładzie zawiniątko na ziemi po czym podnosi się i, podobnie jak Ojciec, z dumą na nie patrzy./
LEKARZ
Zdrowy, duży będzie.
OJCIEC
Mój syn.
LEKARZ
Pana syn.
/Spoglądając w twarz Ojca./
Jakie imię?
OJCIEC
Odpowiednie.
LEKARZ
Tak należy.
/Matka podchodzi trochę bliżej, patrząc na zawiniątko ze strachem./
MATKA
Czy w porządku?
OJCIEC
/Nie patrząc na Matkę./
Cicho. Jak należy.
LEKARZ
/Ponownie spoglądając na zawiniątko./
Nie do końca. Nie oddycha.
OJCIEC
Być nie może.
MATKA
Ratuj!
OJCIEC
Cicho!
LEKARZ
Zaraz na to poradzimy.
/Zza kulis wypchnięty zostaje duży karton. Lekarz podchodzi do niego i wkłada do środka zawiniątko./
Ot - respirator i gotowe.
/Lekarz wychodzi./
OJCIEC
Widzisz matka - cud techniki uratuje. Po co krzyczeć, lamentować. Duży będzie, zdrowy będzie.
/Odwraca się i wychodzi za lekarzem./
MATKA
Duży będzie, zdrowy będzie. Trzeba kochać. Cud techniki uratuje. Trzeba kochać.
/Wychodzi, wysuwając przed sobą karton./



AKT II
DZIECIŃSTWO
SCENA I
/Wchodzi Ojciec, przed sobą niesie krzesło. Stawia je na środku, po czym się w nim rozsiada. Za nim wchodzi matka, prowadzi Je za rękę. Sama staje w pobliżu krzesła, bokiem do Ojca, Ono zaś siada skrzyżnie z boku sceny, patrząc przed siebie./
MATKA
Zjesz coś?
OJCIEC
Po co.
MATKA
Dla przykładu.
OJCIEC
Jemu nie trza.
MATKA
By było duże.
OJCIEC
Będzie duże.
MATKA
Ale jednak.
OJCIEC
Wódki podaj.
MATKA
Kiedy nie ma.
OJCIEC
To niech będzie.
MATKA
Kupić trzeba.
OJCIEC
Idź do sklepu.
MATKA
Daj pieniądze.
OJCIEC
Nie denerwuj. Idź do sklepu.
MATKA
Daj pieniądze.
OJCIEC
Matka!
/Podnosi się szybko z krzesła i robi krok w kierunku Matki. Ta ucieka, znika ze sceny. Ojciec na powrót siada, po czym zwraca się do Niego./
Tak należy.
/Ono odwraca głowę w stronę Ojca, i, skinąwszy, obserwuje Ojca./
Widzisz synu, trza być silnym.
/Wraca matka. W ręku niesie butelkę w papierowym worku, którą trzyma za szyjkę. Podchodzi do Ojca i wręcza mu worek./
Jest butelka.
ONO
I jest Matka.
OJCIEC
Jest butelka. Ot, i wszystko.
MATKA
Tak jak mówisz.
ONO
Ot, i wszystko.
/Ojciec wstaje i wychodzi, za nim Ono. Matka podnosi krzesło i również wychodzi./



SCENA II
/Wchodzi Przedszkolanka i prowadzi za rękę Ono i Dziecko. Zatrzymuje się na środku i zwraca się do podopiecznych./
PRZEDSZKOLANKA
Teraz pobawimy się w pociąg.
DZIECKO
Tak, proszę Pani.
ONO
Nie, proszę Pani.
PRZEDSZKOLANKA
Słucham?
DZIECKO
Tak, proszę Pani.
ONO
Nie, proszę Pani.
PRZEDSZKOLANKA
Co to ma znaczyć?
DZIECKO
Jak sobie Pani życzy, proszę Pani.
ONO
Nie pobawimy się, proszę Pani.
PRZEDSZKOLANKA
Niby dlaczego?
DZIECKO
Bo tak Pani powiedziała, proszę Pani.
ONO
Bo tak Ojciec powiedział, proszę Pani.
PRZEDSZKOLANKA
Że jak?
DZIECKO
Że się pobawimy w pociąg, proszę Pani.
ONO
Że się nie bawimy, proszę Pani.
PRZEDSZKOLANKA
Dlaczego?
DZIECKO
Bo tak Pani chciała, Proszę Pani.
ONO
Bo zabawy są dla słabeuszy, proszę Pani.
PRZEDSZKOLANKA
Toż to skandal! Jak Ty śmiesz! Ono pójdzie do kąta!
/Ono odwraca się i idzie w kąt sceny./
Dziecko pójdzie do domu!
/Dziecko odwraca się i opuszcza scenę./
Ja pójdę do Ojca!
/Odwraca się, by zejść ze sceny. W tym momencie naprzeciw niej wchodzi Ojciec./
Witam Pana.
OJCIEC
Witam Panią. Ja po Nie.
PRZEDSZKOLANKA
To być może. Ono niegrzeczne.
OJCIEC
Być nie może. Ono jest moje.
PRZEDSZKOLANKA
Jest i jest. Ono obraża innych ludzi.
OJCIEC
Jakich ludzi?
PRZEDSZKOLANKA
Mnie i Dziecko.
OJCIEC
Niemożliwe.
PRZEDSZKOLANKA
Lecz prawdziwe.
OJCIEC
Pani pewno jest przepracowana, pani dzieci pomyliła.
PRZEDSZKOLANKA
Ono obraziło mnie i basta.
OJCIEC
W jaki sposób?
PRZEDSZKOLANKA
Nazywając słabeuszem.
OJCIEC
Pewno w trosce. Zdrowa Pani? Pani słabo dziś wygląda.
PRZEDSZKOLANKA
Czy aż tak źle?
OJCIEC
Wcale dobrze.
PRZEDSZKOLANKA
Więc ja pójdę do lekarza.
OJCIEC
Do widzenia. Zdrowia życzę.
PRZEDSZKOLANKA
Do widzenia. I dziękuję.
/Przedszkolanka wychodzi. Za nią Ojciec i Ono./



SCENA III
/Wchodzi Ono, siada skrzyżnie i patrzy przed siebie. Po chwili Wchodzi dziecko niosąc w rękach dwa klocki./
DZIECKO
Pobawimy się.
ONO
Więc baw się.
DZIECKO
/Wyciągając do Niego rękę z klockiem./
Weź klocka. Zbudujemy duży domek.
ONO
/Lekceważąc gest Dziecka./
Niemożliwe.
DZIECKO
/Nie opuszczając ręki./
Sam zobaczysz.
ONO
Nie zobaczę, bo nie będzie.
DZIECKO
Będzie, jeśli weźmiesz klocka.
ONO
Ale ja nie wezmę klocka.
DZIECKO
Weźmiesz klocka.

ONO
Nie.
DZIECKO
Dlaczego?
ONO
Bo ja nie chcę.
DZIECKO
No to zechcesz.
ONO
Nie, nie zechcę.
DZIECKO
Weź go!
ONO
Idź stąd!
DZIECKO
Nie, pójdę!
ONO
Idź!
DZIECKO
Dlaczego?
ONO
Bo tu moja jest podłoga!
DZIECKO
Nie jest Twoja!
ONO
No to będzie.
/Rzuca się w kierunku Dziecka, które szybko podnosi się i ucieka. Ono zatrzymuje się na środku./
I już moja jest podłoga.



DOJRZEWANIE
SCENA IV
/Wchodzi Ono, w dłoni trzyma kwiat. Z drugiej strony wchodzi Kobieta, spaceruje wzdłuż sceny, spotykają się na środku./
ONO
Jak tu pięknie.
KOBIETA
Czemu pięknie?
ONO
Bo tu jesteś... Czy tak mogę? Czy per Pani... Pani woli?
KOBIETA
Nie, tak dobrze... Ładnie mówisz.
ONO
Ładnym ładne się należy.
KOBIETA
Cóż to znaczy?
ONO
/wręczając Kobiecie kwiat./
To dla Ciebie.
KOBIETA
O... dziękuję.
ONO
Nie ma za co. Widzę Twoje palce nagie.
KOBIETA
Cóż poradzić. Samej ubrać nie wypada.
ONO
Nie wypada mi pozwolić, aby takie pozostały.
/Wyciągając pierścionek z kieszeni./
Wyjdziesz za mnie?
KOBIETA
Kiedy nie wiem...
ONO
Czego nie wiesz?
KOBIETA
Czy powinnam.

ONO
Przecież kochasz.
KOBIETA
Kocham?
ONO
Kochasz. Właśnie to chciałaś powiedzieć.
KOBIETA
Może chciałam.
ONO
Tak więc...?
KOBIETA
Wyjdę.
ONO
Ot, szczęśliwe zakończenie.
KOBIETA
/zakładając pierścionek./
Ładne.
ONO
Piękne - wprost dla Ciebie.
KOBIETA
Tak więc kocham, a że pięknam, Ty mi piękny dałeś kwiatek. Ja Ci uśmiech Ty mi kwiatek,
Ty pierścionek, ja Ci rękę...
ONO
Sam bym lepiej nie wymówił.
KOBIETA
Lecz mów dalej, ładnie mówisz.
/Ono podaje jej rękę, razem schodzą ze sceny, rozmawiając szeptem./



AKT III
DOROSŁOŚĆ
SCENA I
/Na scenę wchodzi władczym krokiem Pracodawca, za nim wpada zdyszane Ono trzymające w ręku pustą kartkę papieru. Pracodawca stoi na środku sceny, dumnie unosi głowę, udaje, że nie widzi Jego./
ONO
Niech Pan słucha.
PRACODAWCA
Nie, nie będę.
ONO
Ja tak proszę.
PRACODAWCA
Gdy nie słyszę.
ONO
Kiedy jednak. Ja mam projekt, /macha pustką kartką/, ja mam pomysł. Jestem świetnym
pracownikiem.
PRACODAWCA
/zamyka oczy i ostentacyjnie odwraca głowę, palcem wskazując na oczy./
Ja nie widzę.
ONO
Pan zobaczy. Jeszcze trochę, jeszcze chwila.
PRACODAWCA
Oj, coś nie wiem.
ONO
Pan się dowie. Niech Pan tylko da mi szansę.
PRACODAWCA
Kiedy takich jak Pan wielu... zapewniają, obiecują, potem słów nie dotrzymują.
ONO
Ja dotrzymam! Ja nie z takich!
PRACODAWCA
Zobaczymy. Ma Pan czas do... jutra. Z rana, widzieć projekt chcę od Pana.
ONO
Ja dziękuję, ja się spiszę,
PRACODAWCA
/Patrząc na nie z lekceważeniem./
Proszę tylko już być ciszej.
/Pracodawca wyciąga z ręki Jego pustą kartkę i, nawet na nią nie spoglądając, opuszcza scenę./



SCENA II
ONO
Będę ciszej.
/Wchodzi Kobieta./
KOBIETA
Czemu ciszej?
ONO
Bo tak trzeba.
KOBIETA
Czemu trzeba?
ONO
Aj, za dużo pytań składasz...
KOBIETA
Bo Ty mi nie odpowiadasz.
ONO
Ja do Ciebie mówię ładnie.
KOBIETA
Tak, by wiele nie powiedzieć.
ONO
Tak, by Ciebie nie urazić.
KOBIETA
Twoja skrytość także razi.
ONO
Więc kupimy parasolkę.
KOBIETA
Ja nie o tym.
ONO
To ważniejsze. Twoje zdrowie dla mnie świętym.
KOBIETA
Jużci. Jeszcze chwila i uwierzę.
ONO
Wierzysz przecież.
KOBIETA
Może. Ale Ty ostatnio taki...
ONO
Jaki?
KOBIETA
Taki skryty, niedostępny...
ONO
Ot, zwyczajnie pracy się oddaję.
KOBIETA
No, a mi nic nie zostaje.
/Kobieta poirytowana wychodzi. Ono chwilę patrzy za nią, po czym również opuszcza scenę./



SCENA III
/Ono wchodzi, wnosząc ze sobą krzesło. W ręku trzyma długopis. Siada, po czym rozgląda się za kartką. Wchodzi Kobieta i siada Jemu na kolanie./
KOBIETA
Zaś pracujesz.
ONO
Nie, nie mogę...
KOBIETA
O! Jak dobrze!
ONO
Wcale.
KOBIETA
Jednak. Dziś to ja się Tobą zajmę. Praca wróci do Cię jutro.
ONO
A jeśli jutro nie wróci?
KOBIETA
To ja jutro dalej będę.
Wyciąga z Jego ręki długopis./
ONO
Ale...

KOBIETA
Cii... Dziś tylko ja - i basta.
ONO
Tak jak mówisz.
KOBIETA
Tak mi zrobisz.
ONO
Tak jak pragniesz.
KOBIETA
Czy pamiętasz...?
ONO
Zaraz sprawdzę.
KOBIETA
/Obraca się na Jego kolanach i przekłada nogę, siadając okrakiem przodem do Niego./
Już gotowam.
ONO
Właśnie widzę.
/Na scenę wbiega Pracodawca./
PRACODAWCA
Ja nie widzę. A dziś projekt miałem widzieć.
KOBIETA
Jak Pan może!
PRACODAWCA
Tak, jak widać.
ONO
Ja za chwilę...
PRACODAWCA
Pan już teraz.
KOBIETA
Teraz ja go rozweselam.
PRACODAWCA
On weseli się nad pracą.
KOBIETA
Coś nie widać.
PRACODAWCA
/poirytowany/
Zza Cię trudno.
ONO
Ależ Panie!
PRACODAWCA
Pan już pracy nie dostanie.
/Pracodawca wychodzi./



SCENA IV
KOBIETA
Ot, bezczelność. Ty nie żałuj...
ONO
Nie żałuję. Tylko nie wiem...
KOBIETA
Tak...?
ONO
Czy Cię jeszcze potrzebuję.
KOBIETA
/z ironią/
Toć - rozterka niesłychana.
ONO
Ja nie żartem.
KOBIETA
Sądzę jednak...
ONO
/Spychając Kobietę z kolan./
Ja nie sądzę.
KOBIETA
Przemyśl proszę.
ONO
Właśnie myślę.
KOBIETA
To ja wyjdę.
ONO
Tak jak mówisz.
/Kobieta obraca się na pięcie i wychodzi. Ono wstaje podnosi krzesło i również wychodzi. Na scenie zostaje długopis./



SCENA V
/Na scenie pojawia się Pracodawca. Podchodzi do długopisu i tępo się w niego wpatruje./
PRACODAWCA
Gdzie ja znajdę pracownika.
GŁOS
Pełno przecież.
PRACODAWCA
Nie nie takich. Musi głupi być i mądry. A to przecież wielka sztuka.
GŁOS
Sztuka wielka. Czuć ją trzeba.
PRACODAWCA
Jeden był, lecz jest Kobieta. Ona w głowie mu zapętli. Jeszcze całkiem się obróci.
GŁOS
Jeszcze zacznie mądrze mówić.
PRACODAWCA
Kiedy mądrze ma pracować.
GŁOS
Kobiet przecież być nie musi.
PRACODAWCA
Nie potrzeba kobiet w pracy.
GŁOS
Kobiet w pracy nie potrzeba.



SCENA VI
/Na scenie pojawia się Kobieta. Chwilę waha się, po czym podchodzi do Pracodawcy./
KOBIETA
Pan dziś brzydko się zachował.
PRACODAWCA
Pani raczy mi wybaczyć.
KOBIETA
Trudne czasy. Pracy szkoda...
PRACODAWCA
Na to pewnie znajdziem radę.
KOBIETA
Pan jest zmienny. Źle to świadczy o człowieku.
PRACODAWCA
Mąż by tego nie powiedział.
KOBIETA
Nie-mąż.
PRACODAWCA
Brzydko... Takie rzeczy.
KOBIETA
Czasem trzeba.
PRACODAWCA
Nie wypada.
KOBIETA
Ale praca będzie?
PRACODAWCA
Dom jest domem, praca - pracą.
KOBIETA
Pan się zmienia w okamgnieniu.
PRACODAWCA
Cóż powiedzieć. Rynek jest wymagający.
KOBIETA
/Chce wyjść/
Powiem Jemu.
PRACODAWCA
By pracował.
KOBIETA
By pracował?
PRACODAWCA
Jutro projekt chcę zobaczyć.

KOBIETA
Dzień wolnego...
PRACODAWCA
Jeszcze będzie.
KOBIETA
Powiem jemu, by pracował. Jutro projekt będzie cały.
/Kobieta podnosi długopis i wychodzi. Za nią wychodzi Pracodawca./



SCENA VII
/Wchodzi Ono, niosąc białe płótno. Rozkłada je na ziemi, po czym na nim siada. Po chwili wchodzi Kobieta, przed sobą niesie krzesło, w jednej z dłoni trzyma długopis. Krzesło stawia na środku sceny i podchodzi do Niego./

ONO
Chodź tu do mnie.
KOBIETA
/Wskazuje krzesło./
Ty idź tam.
ONO
Nie ma po co.
KOBIETA
Idź i pracuj.
ONO
Nie ma pracy.
KOBIETA
Masz znów pracę.
ONO
Niemożliwe.
KOBIETA
/Wręcza jemu długopis./
Rusz się wreszcie.
ONO
Ja chcę z Tobą.
KOBIETA
Nie, nie chciałeś.

ONO
Już zachciałem.
KOBIETA
Już za późno. Jutro projekt jest gotowy.
ONO
Będzie później.
KOBIETA
Obiecany.
ONO
Tak więc trzeba.
/Ono podnosi się, Kobieta siada na płótnie./

KOBIETA
Tak jest lepiej.
ONO
Chcę mieć dzieci.
KOBIETA
Będą później.
ONO
Kiedy?
KOBIETA
Gdy dzień wolny będzie.
ONO
Płatny?
KOBIETA
Pracuj.
ONO
Czekaj.
/Ono odchodzi i siada na krześle./
KOBIETA
Dzieci poczekają.
/Kobieta podnosi się, składa płótno i wychodzi./



SCENA VIII
/Wchodzi Pracodawca, w ręce niesie pustą kartkę papieru. Podchodzi do Niego. Ono dalej siedzi./
PRACODAWCA
Robisz jednak.
ONO
Jak Pan kazał.
PRACODAWCA
Mądry jesteś.
/Wręcza Jemu kartkę papieru./
Podpisz tutaj.
ONO
/Bierze kartkę, nie patrzy, kreśli duży plus./
Jest gotowe.
PRACODAWCA
A jak projekt?
ONO
Jak się patrzy.
PRACODAWCA
Tak się widzi. Ładnie.
ONO
Kobieta prosiła.
PRACODAWCA
Więc ładnie. Ładna Kobieta. Ładne dzieci kiedyś będą.
ONO
Gdy dzień wolny będzie kiedyś.
PRACODAWCA
Tak jak mówisz. Kiedyś będzie.
ONO
Dzieci to są zawsze koszta. Dzień ten płatny by być musiał.
PRACODAWCA
Nie bądź głupi. Coś rozmowa Ci nie służy. Pracuj mądrze.
ONO
Jak Pan każe.
/Pracodawca wychodzi. Ono podnosi się, kładzie na krześle kartkę, na niej długopis i wszystko razem wynosi./



SCENA IX
/Kobieta wnosi na scenę krzesło, stawia je na środku, po czym odchodzi na bok. Za nią pojawia się Ono i siada na krześle./
ONO
Idź po wódkę.
KOBIETA
Byłeś w pracy?
ONO
Nie bądź śmieszna. Idź do sklepu.
KOBIETA
Daj pieniądze.
ONO
Masz pierścionek.

KOBIETA
Jesteś śmieszny.
ONO
Chcę mieć dzieci.
KOBIETA
Pracuj więcej.
/Kobieta ściąga z palca pierścionek i wychodzi. Z drugiej strony sceny wchodzi Matka./
MATKA
Gdzie Kobieta?
ONO
Poszła.
MATKA
Gdzie masz dzieci?
ONO
Mam dziś pracę.
MATKA
Kiedyś...
ONO
Słucham?
MATKA
To robiło się inaczej.
ONO
Dziś nie można. Dziś jest praca.
MATKA
Praca w domu?
ONO
Nie ma domu.
MATKA
Gdzie Ty jesteś?
ONO
W pracy.
MATKA
To być może.

ONO
To być musi.
MATKA
Chcę mieć wnuczkę. Zapamiętasz?
ONO
Ojciec...
MATKA
Miał już syna. Syn mu wnuki z pracą robi.
/Matka wychodzi, Ono za nią./



SCENA X
/Na scenie pojawia się Pracodawca. Patrzy na puste krzesło./
PRACODAWCA
Zaś Kobieta.
GŁOS
Dzisiaj Matka.
PRACODAWCA
Umrzeć miała.
GŁOS
Wnuczkę chciała.
PRACODAWCA
Nie doczeka.

GŁOS
Się postara.
PRACODAWCA
Nie da rady.
GŁOS
Jest gdzieś rada.



DZIECI
SCENA XI
/Na scenie pojawia się Kobieta./
KOBIETA
Pan nie siedzi.
PRACODAWCA
To nie dla mnie.
KOBIETA
Jak Pan woli. Mam interes.
PRACODAWCA
Ja mam sposób.
KOBIETA
Ja mam Je.
PRACODAWCA
Ono ma pracę.
KOBIETA
Ono ma Matkę.
PRACODAWCA
Ona chce wnuczki.
KOBIETA
Ono chce dzieci.
PRACODAWCA
Dam mu dzieci.
/Podchodzi do Kobiety, obejmuje ją w pasie./
KOBIETA
Ono by chciało...
PRACODAWCA
Pracy i dzieci.
KOBIETA
Ale te dzieci...
PRACODAWCA
Prosto i tanio.
/Pracodawca wyprowadza Kobietę./

Biblioteka Zespołu Szkół Urszulańskich w Rybniku