MARIA NIEWĘGŁOWSKA : BITWA POD SALAMINĄ "Mówią Wieki" 1981 nr 9 s. 15- 19.
|
W poprzednim numerze zamieściliśmy artykuł, która zaprezentowal czytelnikom jedną z najsłynniejszych bitew starożytności: bitwy w wąwozie Termopilskim. Obecnie chcemy przedstawić koleje kampanii f. 480 p.n.e. zamkniętej niemniej slawną morską batalią u brzegów Salaminy.
Wkraczający do Grecji w 481 roku p.n.e. Persowie, po przełamaniu pierwszego punktu oporu sił helleńskich pod Termopilami, zyskali możliwość stopniowego zajmowania Półwyspu Bałkańskiego. Na ich drodze do Attyki nie stały już żadne większe zgrupowania wojsk Związku Helleńskiego, który był zdecydowany oczekiwać najeźdźcy dopiero na Istmie Korynckim i starać się tam zagrodzić wstęp na Peloponez. Oznaczało to, że trzy krainy Grecji Fokacja, Beocja, Attyka zostaną oddane na łup Persom.
Pierwszym znaczniejszym ośrodkiem zajętym na terytorium Fokacji były Delfy ze słynnym sanktuarium Apollona. Obsługa świątyni zaniepokojona zbliżaniem się oddziałów perskich zasięgnęła opinii wyroczni w sprawie zabezpieczenia świętego miejsca i otrzymawszy odpowiedź, że bóg sam jest w stanie ochronić swoje mienie postanowiła zatroszczyć się o własne bezpieczeństwo i ukryć prywatne mienie. W chwili, gdy Persowie wkraczali do Delf rozszalała się gwałtowna burza powodująca obrywanie się głazów i spadanie ich na maszerujące u podnóża gór oddziały, co powszechnie było poczytywane za znak niebios nieprzychylnych najeźdźcom. Persowie obeszli się dość łaskawie z sanktuarium delfickim i to chyba nie tylko dlatego, że nie mogli ignorować znaków zesłanych przez bogów. Polityka perska faworyzowała kult Apollona na terenie Grecji, a kapłani delfijscy zachowali w czasie wojen neutralność graniczącą ze stanowiskiem przychylnym Persji. Zająwszy jeden z głównych ośrodków kultowych Grecji poddani Kserksesa ruszyli w głąb Półwyspu. Przed nimi otwierała się Attyka.
W tym okresie dominującą rolę w Grecji odgrywała Sparta stojąca na czele Związku Helleńskiego u-tworzonego dla obrony przed niebezpieczeństwem perskim. Ateny będące uczestnikiem Związku musiały prowadzić politykę zgodną z koncepcjami spartańskimi oraz podporządkowywać się uchwałom związkowym. W jednym wszakże punkcie przewaga Ateńczyków nad ich sprzymierzeńcami była niezaprzeczalna - to znaczy we flocie. O ile Sparta wypracowała swój autorytet opierając się na siłach lądowych, to Atenom udało się w latach osiemdziesiątych stworzyć dość silną flotę liczącą około stu trier. Wybudowanie tak wielu okrętów było możliwe dzięki odkryciu w kopalniach w Laurion dużej żyły srebra, której eksploatacja dostarczyła środków do uruchomienia zakrojonej na szeroką skalę akcji rozbudowy potencjału morskiego.
Autorem i głównym propagatorem tej akcji, a także zwolennikiem polityki zmierzającej do umocnienia potęgi morskiej jak również lądowej był ateński mąż stanu Temistokles. Jako przedstawiciel Aten brał udział w obradach Związku Hellenów i uczestniczył w podejmowaniu decyzji związanych z opracowaniem planów obrony. Zgadzał się z koncepcją przewidującą ewakuację ludności Attyki i unikania bitwy z Persami przed ich dojściem do Istmu. Decyzja taka musiała być bardzo bolesna dla jego współobywateli. Aby przekonać wszystkich o konieczności ewakuacji posłużono się wcześniejszą przepowiednią wyroczni delfickiej, która głosiła konieczność schronienia się ludności za "drewnianymi murami". Miały być nimi oczywiście okręty, w których upatrywano ratunek Aten. Obywatele zatwierdzili na Zgromadzeniu Ludowym wniosek Temistoklesa i zgodzili się na pozostawienie miasta pod opieką bogini Ateny, a sami rozpoczęli przenosiny na Salaminę, Eginę oraz do Trojzeny. Mężczyźni zdolni do służby we flocie zostali zaokrętowani. W mieście pozostali tylko skarbnicy świątyni mający czuwać nad całością powierzonych im świętych miejsc. Po wkroczeniu do Aten Persowie szybko zdobyli Akropol, a tych obrońców, którzy nie zdążyli, lub nie chcieli popełnić samobójstwa pomordowali.
W
czasie gdy Kserkses przeprowadzał swoje oddziały lądowe spod
Termopil do Attyki, a flota jego wzmocniona o kontyngenty greckie
ludów Malijczyków, Dorów i Lokrów, którzy dołączyli już w
trakcie trwania walk na terenie Grecji, płynęła w kierunku
portów attyckich, helleńskie okręty wcześniej opuściwszy
plac zmagań pierwszej bitwy morskiej chroniły się pomiędzy
brzegami Salaminy a wybrzeżem greckim. Nie było jednak
zgodności wśród Greków czy jest to właściwe miejsce
spotkania z siłami morskimi Kserksesa, czy też słusz-niejsze
byłoby popłynięcie w rejon koncentracji armii lądowej na
Istmie.
Na czele wojsk greckich stało dwóch Spartan: brat poległego
pod Termopilami Leonidasa Kleombro-tos, któremu powierzono
wojska lądowe oraz Eurybiades dowodzący flotą. Załogi
okrętów zgromadzonych pod Salaminą widziały w oddali dymy nad
Atenami i zdawały sobie sprawę, że w razie klęski nie mogą
liczyć na pobłażliwość zwycięzców. Świadomość ta
spowodowała wybuch paniki. Większość załóg chciała
odpłynąć spod Salaminy w kierunku Peloponezu i tam wydać
bitwie Persom. Temistokles przeciwił się jednak zdecydowanie
wypłynięciu z Cieśniny Salamińskiej, gdzie stosunkowo
niewielka liczba okrętów greckich mogła przeciwstawić się
Kserksesowi, który nie miał możliwości wprowadzenia w tak
wąskim miejscu całości swoich sił. Według przewidywań
Temistoklesa Grecy nie mieli żadnych szans w czasie bitwy
morskiej na otwartej przestrzeni. Początkowo to stanowisko nie
zyskiwało aprobaty większości. Dopiero gdy Temistokles
zapowiedział wycofanie wszystkich okrętów ateńskich, a było
ich dwieście, sprzymierzeńcy zlękli się realizacji tej
groźby i postanowili doczekać walki w zatoce.
Z niedogodności salamińskiej cieśniny dla Persów zdawał sobie sprawę nie tylko Temistokles, ale również i Kserkses. Stał on przed koniecznością podjęcia ostatecznych decyzji w sprawie zakończenia wojny i musiał wybrać najskuteczniejszą metodę rozstrzygnięcia walk. Ani zwycięstwo pod Termopilami, ani zajęcie Attyki nie oznaczało zwyciężenia Greków. Ich siły były prawie nienaruszone. Nikt trzeźwo patrzący nie wątpił, że musi dojść do decydującej bitwy. Sprawą do rozstrzygnięcia było tylko czy do pierwszej decydującej bitwy dojdzie na lądzie czy na morzu. Wybranie wariantu bitwy armii lądowych oznaczało dla Persów podjęcie ryzyka przejścia bardzo trudną drogą do Przesmyku Korynckiego oraz sforsowanie przegradzającego go muru bronionego przez wszystkie siły helleńskie. W miejscu, w którym Grecy ufortyfikowali przejście na Peloponez Kserkses mógł wprowadzić do walki tylko pojedyncze oddziały, a to - jak uczyło go doświadczenie spod Termopil - nie gwarantowało osiągnięcia przewagi nad obrońcami ! Po rozważeniu tej sytuacji wszyscy przywódcy wojsk sprzymierzonych z Kserksem lub mu podległych zgodzili się z nim, że słuszniejszym rozwiązaniem będzie podjęcie próby zdobycia przewagi nad siłami morskimi. Jedyną przeciwniczką tej koncepcji była Artemizja, władczyni Karii. krainy w Małej Azji, która opowiedziała się za walką na lądzie.
Jak już wspomniano, Persowie zdawali sobie sprawę z niedogodności wydania bitwy w cieśninie i po zdecydowaniu o morskim wariancie bitwy długo zwlekali z rozpoczęciem działań, licząc na wybuch waśni w obozie greckim i na skłócenie wodzów opowiadających się za różnymi rozwiązaniami strategicznymi. Rachuby te nie były zupełnie mylne. We flocie greckiej dawało się zauważyć zniecierpliwienie załóg długim oczekiwaniem na podjęcie walki. Stan wyczekiwania trwał blisko trzy tygodnie. Temistokles był w coraz trudniejszej sytuacji i obawiał się, że nie zdoła w dalszym ciągu forsować swojego stanowiska. Chcąc jednak za wszelką cenę zapobiec wypłynięciu Greków z zajmowanych pozycji dopuścił się prowokacji. Gdy Persowie rozpoczęli jakieś ruchy wojsk a Grecy zauważyli oddziały nieprzyjaciół idące w kierunku Peloponezu i byli zupełnie zdecydowani popłynąć na Istm z pomocą armii lądowej, Termistokles wysłał zaufanego niewolnika o imieniu Sikinos z poleceniem, aby poinformował wodzów nieprzyjacielskich o rosnącym niezadowoleniu wśród załóg helleńskich i przekonał ich, że demoralizacja i rozprzężenie Greków jest tak duże, iż pokonanie ich będzie bardzo łatwe.
Persowie dali się sprowokować. Spodziewając się raczej ucieczki zdemoralizowanych Greków niż przyjęcia przez nich bitwy przypuszczali, że najdogodniejszym miejscem schronienia się uciekinierów będzie Zatoka Eleusis i tam chcieli otoczyć okręty Związku Hellenów, zajmując równocześnie Sa-laminę i niszcząc znajdujące się tam bazy greckie.
Siły perskie liczyły 1200 okrętów, greckie 380. Z bitwy została wyłączona jedna eskadra perska wysłana do zabezpieczenia przejścia od strony Megary i ze strony greckiej w pierwszej fazie bitwy eskadra koryncka, której powierzono zabezpieczanie wejścia do cieśniny od strony Zatoki Eleusis. W momencie rozpoczynania bitwy Grecy zajmowali pozycje pomiędzy miastem Sa-laminą a wyspą Psyttaleją. Flota perska była rozciągnięta pomiędzy Heraklejon a Przylądkiem Varvari. Kserkses obserwował bitwę ze stanowiska wzniesionego na terenie Attyki na wprost Psyttaleji. Miejsce to wybrał z dwóch powodów. Pierwszym było to, że brzeg w tym miejscu wznosił się dość wysoko, co zapewniało dobre pole obserwacji. Drugą przyczyną wyboru tego stanowiska było przeświadczenie, że bitwa rozegra się w pomocnej części cieśniny i w związku z tym wojska perskie miały zająć Psyttaleję w pierwszym etapie zmagań, a właśnie tę fazę operacji chciał obserwować Kserkses. Zajmowanie wyspy zostało prędko dostrzeżone przez Greków znajdujących się na Salaminie. Wysłano więc oddział hoplitów przetransportowany na statkach pomocniczych, który w krótkim czasie odbił ją z rąk perskich. Zorganizowano tam bazę dla greckich okrętów uszkodzonych w czasie bitwy. Temistokles zastosował taktykę a to - jak uczyło go doświadczenie spod Termopil - nie gwarantowało osiągnięcia przewagi nad obrońcami ! Po rozważeniu tej sytuacji wszyscy przywódcy wojsk sprzymierzonych z Kserksem lub mu podległych zgodzili się z nim, że słuszniejszym rozwiązaniem będzie podjęcie próby zdobycia przewagi nad siłami morskimi. Jedyną przeciwniczką tej koncepcji była Artemizja, władczyni Karii. krainy w Małej Azji, która opowiedziała się za walką na lądzie.
Jak już wspomniano, Persowie zdawali sobie sprawę z niedogodności wydania bitwy w cieśninie i po zdecydowaniu o morskim wariancie bitwy długo zwlekali z rozpoczęciem działań, licząc na wybuch waśni w obozie greckim i na skłócenie wodzów opowiadających się za różnymi rozwiązaniami strategicznymi. Rachuby te nie były zupełnie mylne. We flocie greckiej dawało się zauważyć zniecierpliwienie załóg długim oczekiwaniem na podjęcie walki. Stan wyczekiwania trwał blisko trzy tygodnie. Temistokles był w coraz trudniejszej sytuacji i obawiał się, że nie zdoła w dalszym ciągu forsować swojego stanowiska. Chcąc jednak za wszelką cenę zapobiec wypłynięciu Greków z zajmowanych pozycji dopuścił się prowokacji. Gdy Persowie rozpoczęli jakieś ruchy wojsk a Grecy zauważyli oddziały nieprzyjaciół idące w kierunku Peloponezu i byli zupełnie zdecydowani popłynąć na Istm z pomocą armii lądowej, Termistokles wysłał zaufanego niewolnika o imieniu Sikinos z poleceniem, aby poinformował wodzów nieprzyjacielskich o rosnącym niezadowoleniu wśród załóg helleńskich i przekonał ich, że demoralizacja i rozprzężenie Greków jest tak duże, iż pokonanie ich będzie bardzo łatwe.
Persowie dali się sprowokować. Spodziewając się raczej ucieczki zdemoralizowanych Greków niż przyjęcia przez nich bitwy przypuszczali, że najdogodniejszym miejscem schronienia się uciekinierów będzie Zatoka Eleusis i tam chcieli otoczyć okręty Związku Hellenów, zajmując równocześnie Salaminę i niszcząc znajdujące się tam bazy greckie.
Obawy Kserksesa dotyczące ewentualnego odcięcia mu drogi odwrotu do Persji nie były całkiem bezpodstawne. Wśród dowódców greckich istniała taka koncepcja, reprezentowana przez Temistoklesa, by zaraz po zakończeniu bitwy płynąć do Hellespontu i tam zniszczyć most. Przeciwstawili się temu Peloponezyjczycy uważając, że flota grecka poniosła zbyt duże straty, aby móc podejmować tak dalekie i ryzykowne ekspedycje. Temistokles ustąpił i ograniczył się tylko do działań w basenie Morza Egejskiego skierowanych przeciwko wyspom sprzymierzonym z Persami. Część wysp zgodziła się wypłacać w nowej sytuacji Grekom odszkodowania, inne trzeba było do tego zmusić. Niektóre wyspy zobowiązały się płacić Ateńczykom daniny za ochranianie ich przed Persami.
Fakt ten ma ogromne znaczenie dla dalszych stosunków między miastami greckimi i dla kształtowania się nowego układu sił na Półwyspie Bałkańskim po zakończeniu wojen perskich. Umocnienie floty ateńskiej w latach osiemdziesiątych i polityka stopniowego uniezależniania się od Lacedemończyków prowadzona przez Temistoklesa spowodowały skupienie się wokół Aten państw morskich, które stały się ośrodkiem konkurencyjnym dla Sparty w jej dążeniu do odgrywania dominującej roli wśród miast-państw Grecji. Rozbudowa i umacnianie floty stworzyło podstawy mocarstwowej polityki, którą zaczęli prowadzić przywódcy ludu ateńskiego, w następnych dziesięcioleciach.
Zwycięstwo pod Salaminą nie oznaczało rozstrzygnięcia konfliktu. Armia lądowa perska stała w Grecji nietknięta, dopiero ciężka i krwawa bitwa pod Platejami w następnym (479 p.n.e.) roku usunęła groźbę, jaką stanowiła dla Związku Helleńskiego. Walka o usunięcie Persów z wybrzeży i wysp morza Egejskiego trwała jeszcze wiele lat, ale pod Salaminą losy wojny odwróciły się na korzyść Greków.
Plan bitwy pod Salaminą