Carpe Diem gazetka szkolna częściowo online

Rok szkolny 2011/2012:

21 W lutym 2012 ukazał się nowy numer, a w nim ciekawy wywiad:

Kocham samochody i życie! Wywiad z p.sekretarką Bogusią Dańko

- Jaką dziewczynką była mała Bogusia?

B.Dańko: Dzieciństwo to chyba najważniejszy okres w życiu człowieka. Choć pewnie nie zawsze idealne, to jednak chętnie wracamy do dźwięków, smaków, kolorów, zapachów dzieciństwa.

Byłam zawsze uśmiechniętą, ale przekorną dziewczynką. I choć chętnie pomagałam w codziennych porządkach w domu, to jednak stanowczo zamiast mycia naczyń wolałam majsterkować z ojcem w garażu. To zapach smaru, rozgrzanego silnika, skoki "na barana" do kanału pod syrenkę spowodowały, że już w przedszkolu nie tyle chciałam zostać kierowcą, ale uczyć kierowców, jak są zbudowane ich samochody. Tata naprawiał syrenkę, a ja na tablicy pisałam i rysowałam, co jeszcze trzeba zmienić. (Wspomnę, że to już był "wypasiony" model syrenki - 105 Lux z lewarkiem zmiany biegów i dźwignią hamulca pomocniczego w podłodze między siedzeniami. Na kołach pojawiły się także ozdobne kołpaki. Samochód mógł rozpędzić się do 120 km/h! Wyobrażacie sobie. Jak jechaliśmy na wakacje do Zakopanego, to co 10 km tata zatrzymywał się, brał wiaderko i szukał dostępu do wody - zbyt mało wydajny układ chłodzenia - to była ogromna bolączka Syren i choć tata wpłynął na jego modernizację z samoczynnego na wymuszony, to komfort nie był za duży. No i jeszcze pamiętne zdanie taty, które z radością zapisywałam, choć w ogóle go wówczas nie rozumiałam: "dziadowskie homokinetyczne przeguby napędowe", czyli mówiąc krótko: lepiej nie ruszaj gwałtownie na skręconych kołach! Pociągały mnie w tym okresie życia nie tylko klucze francuskie, ale i wiolinowe, altowe, etc.  Chciałam zostać nauczycielem i akrobatką. Zapewne myślicie, że jeżeli tyle lat wykładałam mojemu ojcu motoryzację w garażu (hi, hi, hi), to nie powinnam mieć problemu np. z wymianą koła w aucie. Nic bardziej mylnego. Wprawdzie mam dobry "radar wewnętrzny" dotyczący psujących się części w samochodzie (nawet mechanicy przytakują), ale jak ostatnio złapałam gumę w moim żuczku, to niestety musiałam wezwać posiłki (hi, ni, hi) Bez męskiej ręki nie dałabym rady. Zaś intuicję motoryzacyjną wyssałam chyba z mlekiem OJCA ;) Choć ostatnio znajomy stwierdził, że nie ma czegoś takiego jak intuicja. Jednak podczas ostatniego przeglądu samochodowego mechanicy nie byli w stanie dojść przyczyny, dlaczego blokuje mi kierownicę na wzniesieniach i gaśnie silnik. Komputer nie podpowiedział, ale moja intuicja wskazywała na silniczek krokowy. No i tym razem miałam rację. Autko znowu zdrowe i lekcja dla mechaników zaliczona ;) (śmiech)

- Dlaczego ostatecznia wybrała Pani zawód sekretarki?

B.D: Bardzo dobre pytanie, na które sama chciałabym znać odpowiedź. Według św. Pawła nasz los podobny będzie do losu ziarna rzuconego w ziemię. I choć często wydaje się nam, że los odbiera nam możliwość wyboru, decyduje za nas, to jednak po jakimś czasie okazuje się, że to więzienie duchowe, wpatrywanie się w los ziarna wrzuconego w ziemię, doprowadza nas do większej dojrzałości, a co za tym idzie wprowadza w Nowe lepsze Życie. Stanowisko sekretarki to praca, która wbrew pozorom daje większy kontakt z papierem niż z człowiekiem. Jednak dzięki temu doświadczeniu zawodowemu człowiek nabiera więcej pokory i cierpliwości.

- Jak wspomina Pani swój pierwszy dzień pracy?

B.D: Serdeczność pracowników szkoły, dzielenie się ich wiedzą na temat zespołu oraz bolesny dźwięk dzwonka.

- Jak ocenia Pani atmosferę w naszej szkole?

B.D: Przypomina mi się jedna z definicji atmosfery: atmosfera to powłoka gazowa otaczająca planety lub księżyce. Daleka jestem od oceniania atmosfery.

- Co podoba siępani tutaj najbardziej, a co wymaga zmiany?

B.D: Podoba mi się , że obcuję z ludźmi w murach  tej szkoły, w której czuję historię. I tę związaną z historią Śląska, i tę rodzinną. (19 kwiecień 1945 to data często wspominana przez mojego dziadka z powodu przeprowadzenia pierwszych lekcji w szkole urszulańskiej po wyzwoleniu regionu spod okupacji niemieckiej) . Obecnie ta data nabrała dla mnie świeżego odbioru.

Co wymaga zmiany? Hmmm..może zauważenie - zrozumienie przez nas czytelników - tytułu Waszej gazetki?

Zatem Carpe Diem!

Dziękuję:))))))))))

                                                                                                           Pytania zadały: SoniaStencel i Edyta Zniszczoł


21 grudnia 2011 ukazał się nowy numer: Rocznik XVIII, nr 2 listopad - grudzień a w nim ciekawy artykuł:

Wywiad z siostrą Bogusławą Kalinowską

Jak zaczęła się Siostry przygoda z misją? Czy ta jest pierwsza? - jeśli nie, to gdzie jeszcze prowadziła Siostra działalność misyjną?

Tak szczerze mówiąc, to zawsze chciałam wyjechać na misje. Odkąd w szkole średniej zaangażowałam się w ruch "Światło - Życie" pamiętam, że myślałam o misjach. Jestem przekonana, Pan Bóg zna najlepszy czas, dlatego to moje pragnienie zostało spełnione właśnie teraz. Wcześniej miałam okazje uczestniczyć w międzynarodowych spotkaniach i wyjeżdżać do innych krajów, ale w pracy misyjnej jako takiej uczestniczę po raz pierwszy.

Jakie są główne cele (założenia) misji, w której Siostra uczestniczy?

Jeśli chodzi o naszą misje, to bardzo podobna jest do tej rezlizowanej w Rybniku: kształcenie, wychowanie, formowanie w wierze dzieci i ludzi młodych, ale także pomoc w pobliskich parafiach, pomoc ubogim (w tym szczególnie rodzinom naszych uczniów). To główne zadania.

Czym konkretnie Siostra się zajmuje?

Uczę religii i muzyki w kilku klasach, mam uczniów w wieku: 10-  12 lat. O organizacji tutejszych naszych szkół pisałam więcej w moim liście do Was we wrześniu.Tutaj system oceniania jest zupełnie inny niż w naszym kraju, więc wiele trzeba się nauczyć, jestem w trochę podobnej do Was sytuacji: będąc nauczycielem też jestem "uczennicą" Dalej, pomagam w liturgi szkolnej, we wspólnocie siostrzanej i od stycznia będę grać na niedzielnej Eucharystii w jednej z naszych sąsiednich parafii.

Ile osób pracuje z Siostrą?

Jeśli chodzi Wam o Siostry, to we dwie uczymy w szkole, natomiast dwie inne siostry są zaangażowane w zarząd i kierowanie obydwiema naszymi szkołami. Jeśli chodzi o nauczycieli, to w obydwu szkołach jest ich ok. 60, a oprócz tego, podobnie jak w Rybniku, wielu współpracowników, którzy dbają o szkołę, sprzątają, itd. Bardzo aktywne jest też stowarzyszenie rodziców i nauczycieli, którzy wspierają szkołę na różny sposób. Na pewno zauważycie wiele podobieństw między nami, bo jest to szkoła urszulańska.

Proszę opowiedzieć o szkole w Bridgetown. Czym różni się od naszej Urszulańskiej? Czy jest koedukacyjna? W jakim wieku rozpoczyna i kończy się naukę? Czy obowiązują mundurki?

Szkoła podstawowa rozpoczyna się już w wieku 3 lat i kończy w wieku 10 lat. Jest to jakby nasze przedszkole i szkoła w jednym. Najmłodsze grupy mają nazwy dla poszczególnych lat nauki, a najstarsza z nich nazywa się Junior School i trwa od 7 do 10 roku życia. Szkoła podstawowa jest koedukacyjna i ma swoje mundurki, do którego należą też  białe skarpetki i czarne półbuty pomimo tutejszego gorąca.

Kolejnym etapem nauki jest szkoła "Św. Urszuli", która jest żeńska. Nauka trwa tutaj przez 5 lat: od 11 do 15 roku życia. Ta szkoła też ma swoje mundurki: biała bluzka, spódnica w kratę z małym krawatem w tę samą kratkę, w który dziewczęta wpinają odznakę serviam. Jest to strój obowiązujący w prawie wszystkie dni szkolne z małymi wyjątkami przy specjalnych okazjach.

Jak wygląda typowy dzień ucznia na Barbados?

Rozpoczynamy dzień o godz. 8.00 (proszę nam nie zazdrościć tych dziesięciu minut). Najpierw sprawdzana jest obecność, uczniowie spotykają się z wychowawcami w klasach na chwilę, bo o 8.15 jest szkolny apel z modlitwą przygotowywaną przez inną klasę każdego dnia, a także przez różnych nauczycieli, w zależności od okazji. Lekcje zaczynają się o 8.30 i mają po 35 minut ze względu na gorąco. Ale za to 3 pierwsze lekcje są jedna za drugą, bez przerw. Później jest przerwa pół godzinna na śniadanie. Następnie 2 kolejne lekcje, godzinna przerwa na obiad (podczas której odbywają się także różne pozalekcyjne zajęcia, koła zainteresowań, itd.) i 2 ostatnie lekcje. Kończymy naukę o 14.50 i prawie do 17.00 trwają dalsze zajęcia różnych kół zainteresowań.

Jakie perspektywy ma młodzież po zakończeniu szkoły? Czy jest praca? Możliwość podjęcia studiów? Z jakimi wiąże się to kosztami? Jaki odsetek uczniów zdobywa wyższe wykształcenie?

Nie potrafię odpowiedzieć na wszystkie te pytania, chyba potrzebuję być tu dłużej. Wiem, że z pracą są podobne problemy jak u nas, dlatego młodzież stara się ukończyć kilka fakultetow, aby mieć większą możliwość zatrudnienia. Ci, którym pozwalają na to finanse wyjeżdżają do innych krajów, by zdobyć wykształcenie i pracę, najczęściej słyszę o wyjazdach do Anglii i Kanady, ale też na pobliskie wyspy: Trynidad lub Tobago. Jednak nauka za granicą jest o wiele droższa, więc wiele osób nie może sobie na to pozwolić.

Jakie problemy niesie ze sobą codzienne życie i praca w tak egzotycznym kraju? Co najbardziej przeszkadza?

Na pewno trzeba czasu, aby przyzwyczaić się do gorącego klimatu. Teraz nam się "ochłodziło", bo mamy ok. 30 stopni zamiast ok. 40. Poza tym inne jedzenie, inne zwyczaje, tutejsza "odmiana" j.angielskiego też jest inna. Poza tym tutejsi ludzie mówią bardzo szybko, więc zazwyczaj żartuję i proszę, aby ktoś powtórzył bardzo wolno i mówił do mnie dużymi literami... Jednak także to co nowe jest nieraz fascynujące, np. wiele razy, np. podczas Eucharystii można zobaczyć, jak Ci ludzie są otwarci, prości i jak potrafią się cieszyć, spontanicznie dzielić, że od razu czuje się przyjętym do ich wspólnoty. Tego można się od nich uczyć.

Czego Siostrze najbardziej brakuje?

To jest chyba trochę tak, że jak człowiek coś zostawia (rodzinę, wspólnotę, ojczyznę) to P. Bóg daje mu w zamian nowe dary. Myślę, że tego doświadczam coraz bardziej. Oczywiście nieraz tęsknię za spotkaniem z tymi, których kocham, znam i z którymi do chwili wyjazdu dzieliłam życie. Pewnie, jak każdy z nas, gdy znajdzie się w zupełnie nowym miejscu. Takie jest życie i takie jest piękne, kiedy ma sens i kiedy wszystko można ofiarować Panu Jezusowi.

Czy wie Siostra w jaki sposób obchodzone są Święta Bożego Narodzenia?

Wiem, że będzie Pasterka (z palmami w tle), a reszta to niespodzianka . Zobaczymy ...

Czego życzyć Siostrze z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia?

Przyjścia Jezusa na nowo do serca, życia, do tych, z którymi żyję i którym służę. Tego samego Wam życzę, bo przecież bez Niego te piękne dni nie miałyby sensu. Dziękuję Wam za ten wywiad: było mi bardzo miło podzielić się z Wami i pozdrawiam gorąco (ok. 40 stopni w Boże Narodzenie.) wszystkich: uczniów, siostry, nauczycieli, pracowników szkoły.

                                                                            Rysunki: Dominka Oczadły i Monika Boratyńska. Pytania zadała Magda Rak


21 października 2011 ukazał się nowy numer: Rocznik XVIII, nr 1 wrzesień - październik - a w nim ciekawy artykuł:

Urszulański pokaz mody

W Polsce Siostry Urszulanki Unii Rzymskiej prowadzą szkoły w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Poznaniu i Rybniku. Od września zaczęłam nosić urszulański mundurek i zaciekawiło mnie, czy uczniowie pozostałych szkół noszą takie same. Sprawdziłam. Oto efekty:

Kraków i Poznań, tu siostry prowadzą szkołę podstawową

Główna różnica (w porównaniu z naszym) to brak rękawów w codziennym stroju dziewczęcym i rozpinany sweterek dla chłopców. W strojach galowych nie mają znaku SERWIAM, chłopcy zamiast garniturów zakładają bluzy z marynarskim kołnierzem.

Mundurek z Wrocławia, tutaj u sióstr uczą się tylko dziewczyny

Gimnazjalistki ubierają się tak jak my, tylko to, co u nas jest letnią bluzą galową, tam jest strojem codziennym. Ich galowy mundurek rozpina się z przodu.

Licealistki różną się najbardziej. Mundurek codzienny jest ciemnozielony, z półdługą spódniczką w kratkę brązowo-zieloną.

Mundurek z Poznania, u sióstr uczą się i chłopcy, i dziewczyny w gimnazjum i liceum.

Mundurki galowe chłopców niczym się nie różnią od naszych, za to w codziennych mała odmiana kolorystyczna. Granat zastąpili błękitem - niebiańsko tam i wakacyjnie od tego koloru.

Wniosek: Serwiam i marynarskie kołnierze to znaki, które łączą mundurki we wszystkich szkołach - rozpoznamy się łatwo!

Anna Musioł


Rok szkolny 2010/2011:

Baranka namalowała Karolina Bernacka z I a G

rysunek Alicji Granieczny z I b LO

Dziesiątka o dziesiątej

Każdy z nas czekał ze zniecierpliwieniem na wyjazdowe rekolekcje. Było to dla nas miłe oderwanie się od codziennego, szkolnego życia, nauki, zadań domowych. Gdy dotarliśmy na miejsce po dwugodzinnej podróży, aura nie była zbyt obiecująca -chłód, mgła i mżawka przywitały nas po wyjściu z autokaru. Wszystko zmieniło się, gdy weszliśmy do domu rekolekcyjnego ,,Emaus" - od razu poczułam ciepłą, domową wręcz atmosferę. To uczucie towarzyszyło mi przez całe trzy dni. Wkrótce przekonałam się, że nie będzie to zwykły, klasowy wyjazd, lecz głębokie, duchowe doświadczenie. Dzięki uśmiechom i radosnej atmosferze, czuliśmy się jak wspólnota, każdy tu pasował, miał swoje miejsce. Msze Święte nabrały w tym gronie (my, ksiądz Krzysztof i Pan Jezus) nowego znaczenia, a podczas wieczornych modlitw wyjątkowo mocno doświadczyliśmy obecności Boga wśród nas. Te chwile są dla mnie bezcennym wspomnieniem, które zupełnie zmieniły moje spojrzenie na wiarę czy otaczający świat. Rozstanie było niezwykle przykre, jednak dzięki codziennym modlitwom o owoce rekolekcji, czuję nadal magię tych dni. (Basia Sz.)

Minęła właśnie dziesiąta godzina. Czyli czas, który poświęcam na "dziesiątkę o dziesiątej". Jest to modlitwa, którą zaproponował nam ks. Krzysztof - nasz rekolekcjonista, byśmy odmawiali ją do końca postu, żeby przygotować się duchowo do męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Na rekolekcjach najbardziej podobały mi się modlitwy wieczorne, gdzie w kaplicy w domu rekolekcyjnym "Emaus" mogliśmy rozmawiać z Jezusem - naszym przyjacielem w ciszy. Odmawialiśmy tam moją ukochaną modlitwę - Koronkę do Miłosierdzia Bożego, a także wzywaliśmy Ducha Świętego, by dobrze nas przygotował do Wielkanocy. (Klaudia H.)

Minęła dziesiąta. Po rekolekcjach wielkopostnych teraz to godzina różańca. Rankiem jutrznia, bardzo ciekawy sposób modlitwy psalmami. Później śniadanie i Eucharystia. Moim zdaniem msza święta to najważniejszy punkt dnia. Czas w którym możemy spotkać się z Chrystusem. Możemy poczuc jego obecnośc jak nigdzie indziej. Mieliśmy niepowtarzalną okazję przyjąć komunię pod dwoma postaciami. Myślę, że to w jakiś sposób zachęcało nas aby podejść do ołtarza zjednoczyć się z Jezusem. Te trzy dni rekolekcji odnowiły moje relacje z Jezusem.(Patryk W.)

Dzięki temu, że nie wracaliśmy do domów, a do naszych pokojów, ciągle trwaliśmy w modlitwie. Adoracja Najświętszego Sakramentu, Droga Krzyżowa, Msze święte, wycieczki, pantomimy to wspaniały czas oderwania się od codzienności i całkowite oddanie siebie Bogu. Aż żal było opuszczać to miejsce.

Rekolekcje wyjazdowe są nową propozycją. Byliśmy pierwszymi klasami, które miały okazję tego doświadczyć. Jest to pomysł godny polecenia kolejnym rocznikom.

Gimnzjaliści z IIIa


Dlaczego chemia i praca w szkole ? - Wywiad z p.mgr Dominiką Zdrzałek

D.N. : Na początek chciałabym zadać kilka pytań, na które Pani odpowiedzi na pewno zainteresują wszystkich uczniów, ponieważ jest Pani nauczycielką bardzo lubianą wśród uczniowskiej społeczności. Jak długo pracuje Pani w Zespole Szkół Urszulańskich?

D.Z. : Pracuję w tej szkole czwarty rok, więc jestem stosunkowo młodym nauczycielem.

D.N. : Od kiedy interesuje się Pani chemią, czy jest to może związane z jakimś faktem czy wydarzeniem?

D.Z. : Tę fascynację zawdzięczam swoim nauczycielom. Nauczyciel, który uczył mnie w podstawówce "zaraził'' mnie chemią, a nauczycielka w liceum pogłębiła moje zainteresowania. Imponowała mi jako chemik i jako człowiek, dlatego systematycznie pogłębiałam swoją wiedzę w zakresie chemii.

D.N. : Dlaczego po studiach podjęła Pani pracę w szkole? Przecież po tym kierunku mogła Pani pracować np. w przemyśle.

D.Z. : Bardzo długo zastanawiałam się, co wybrać. Chemia jak już wcześniej wspominałam od zawsze była moją pasją, szczególnie chemia laboratoryjna. Wybrałam pracę w szkole, ponieważ bardzo lubię pracować z ludźmi, i taka praca daje mi najwięcej satysfakcji. Pracę, którą aktualnie wykonuję, po prostu kocham.

D.N. : Jakie są Pani zainteresowania poza pracą zawodową?

D.Z. : Bardzo lubię góry, z polskich gór najbardziej Tatry. Górskie wędrówki dają mi prawdziwą radość. Moim aktualnym marzeniem jest wyprawa w Dolomity, do której będę się musiała odpowiednio przygotować, szczególnie pod względem fizycznym. Innym równie ważnym życiowym zainteresowaniem jest muzyka, ale taka która raduje duszę.

D.N. : Jakiego gatunku muzyki najbardziej lubi pani słuchać?

D.Z. : Lubię przede wszystkim muzykę uwielbienia, poruszającą serce - gospel. Interesują mnie również dobre brzmienia gitarowe, rock, czasami jazz. Z konkretnych wykonawców lubię Delirious, Hillsong, Jasona Mraza. Nie cenię natomiast Disco Polo, ponieważ nie jest to dla mnie zbyt wartościowa muzyka, oczywiście z całym szacunkiem dla muzyków którzy ją wykonują.

D.N. : Wiem, że pięknie Pani śpiewa. Czy nie zastanawiała się Pani nad udziałem w castingu do programu "Mam talent'' czy "X-Factor" ?

D.Z. : Nie, nigdy. I nie zamierzam <śmiech>. Nie nadaję się do występów w wielkim show. Zdecydowanie wolę wykorzystywać dany mi od Boga talent w zupełnie innym celu i w innym miejscu, właśnie ku chwale Boga. To jest wyraz mojej najgłębszej moglitwy.

D.N. : Jakich wskazówek udzieliłaby Pani uczniom, by mieli same piątki z chemii?

D.Z. : Uczyć się systematycznie, być pasjonatem i dać się kierować, a efekty na pewno będą pozytywne.

Daga Nowicka


20 października 2010 ukazał się nowy numer: Rocznik XVII, nr 1 wrzesień - październik

Mała radość biblioteki. Wypowiedzi Pierwszoklasistów o szkole ze strony 3 numeru:


W roku szkolnym 2009/2010 w Redakcji pracowali:
Iga Florczyk, Patrycja Chlubek, Hanna Grzesik, Paulina Hudek, Sandra Malgrab, Jakub Gojny (skład komputerowy), Dawid Krzyżowski, Agnieszka Nowobilska, Monika Pydyn i Łukasz Szafraniec (marketing) ; Zuzanna Skupień (grafika)
Opiekę nad Redakcją sprawuje Pani Bogusława Kordas.

26 kwietnia 2010 roku ukazał się nowy numer szkolnej gazetki "Carpe Diem", artykuł z tego numeru:

Taneczny bum
czyli wywiad z młodą tancerką i choreografką London Luton - Karoliną Kotyrbą

Wielu młodych ludzi marzy, by zostać tancerzem i zrobić karierę. Równie wielu ma talent, ale brakuje im siły przebicia. Jak radzić sobie ze stresem i wytańczyć marzenia? Zapytałam eksperta w tej dziedzinie - młodą tancerkę i choreografkę Karolinę Kotyrbę.

Marta: Kiedy zaczęła się twoja przygoda z tańcem?
Karolina: Moja przygoda zaczęła się przypadkiem we wrześniu 1995 roku. Mama miała zapisać mnie na zajęcia pozalekcyjne: nauka gry na organach. Niestety nie było już miejsc, więc zapisała mnie na tańce. Od tamtego momentu taniec jest całym moim życiem, w parze z językami obcymi. Od wtedy też powtarzałam mojej rodzinie i znajomym, iż to jest coś, co będę robić przez resztę życia. Marzyłam, aby udowodnić wszystkim, że ten brak wiary mnie nie zatrzyma. I tak też się stało :)
Marta: Dlaczego postanowiłaś opuścić ojczyznę i kontynuować swoją pasję w Anglii?
Karolina: Wyjechałam do UK głównie z myślą o studiach po pierwsze w języku angielskim (co było moim marzeniem od kiedy tylko pamiętam i w co nikt nie wierzył z mojego miasta i rodziny), po drugie- studiowanie tańca na szczeblu uniwersyteckim jest niemożliwe w Polsce.
Marta: Dlaczego właśnie taniec nowoczesny?
Karolina: Taniec nowoczesny wybrałam głównie dlatego, iż całe moje taneczne życie wszyscy mi mówili jak szalona jestem i że mam za dużo energii, co można zobaczyć w moich choreografiach :) Teraz studiuję taniec współczesny. Moim celem jest bycie tancerzem idealnym czyli uniwersalnym w każdej technice. Nawet moi obecni wykładowcy oraz znajomi nazywają mnie bombą energetyczną. Dostałam również upomnienie, aby nauczyć się pohamowywać nadmiar energii w tańcu współczesnym.
Marta: Co skłoniło Cię do prowadzenia zajęć dla dzieci i młodzieży w ramach wolontariatu przy współpracy z Active Polish Community?
Karolina: Dlaczego dzieci? Po prostu lubię dzieci. W dodatku uwielbiam przekazywać wiedzę i zarażać ludzi swoją pasję. Nastolatki to właśnie grupa wiekowa, która aby nie zbłądzić w zaułku narkotyków, alkoholu, papierosów i rozboju, potrzebuje czegoś, co pomoże im wyładowywać nadmiar energii. Wierz albo nie, ja potrafię wycisnąć resztki energii z każdego! No i oczywiście pokazać im, że można robić coś, co nam sprawia radość i przyjemność. Dlaczego jako wolontariusz? Bo chcę rozruszać nie tylko polskie, ale w ogóle społeczeństwo. Chcę pokazać, że taniec to coś, co nigdy się nie nudzi ze względu na swoją różnorodność, którą ja również staram się ciągle rozwijać!
Marta: Co sądzisz o "tanecznym bum", które rozpoczęło się w Polsce po pierwszej emisji programu "You Can Dance"?
Karolina: Młodzi tancerze mają przed sobą świetlaną przyszłość. Dzieci, jak i młodzież bardzo szybko się uczą. Mam tylko nadzieję, że surowe reguły instruktorów nie zniechęcą ich, wręcz przeciwnie popchną dalej do ciężkiej pracy, aby mogli spełniać swoje marzenia.
Marta: Co było dla ciebie najtrudniejsze w twojej "drodze" tanecznej?
Karolina: Emn. trudne pytanie. Staram się nie rozpamiętywać ciężkich dni, ale na pewno mogę stwierdzić, iż bardzo trudny był rok, w którym pisałam maturę i ćwiczyłam do egzaminów do szkoły London Luton.
Marta: Co radzisz, czego życzysz początkującym tancerzom?
Karolina: Życzę przede wszystkim wytrwałości i determinacji. Z własnego doświadczenia wiem, że bywają ciężkie chwile, chwile załamania. W takich momentach ważna jest wiara w to co robimy i kochamy : )
Marta: Dziękuję za wywiad

Marta Porwoł


Redakcja przy pracy - wywiad przeprowadzany na terenie Obozu Koncentracyjnego


21 października 2009 roku ukazał się nowy numer szkolnej gazetki "Carpe Diem." "Carpe Diem" Rocznik XVI, nr 1, wrzesień - październik 2009

"W dzieciństwie chciałem zostać strażakiem."
- wywiad z nowym nauczycielem j. angielskiego, panem Mariuszem Kapsą

Dlaczego zdecydował się Pan zostać nauczycielem? I dlaczego akurat angielski?
-Języki są moją pasją od bardzo dawna. Oprócz j. angielskiego studiowałem jeszcze j. niemiecki. Nauczycielem zostałem przez przypadek. Chciałem być tłumaczem. Jednak bardzo się cieszę z mojej pracy w szkole, ponieważ jest to fascynujące przeżycie.

Jaki był Pana wymarzony zawód w dzieciństwie?
- Chciałem być strażakiem. Kiedyś oglądałem książkę i zobaczyłem obrazek, na którym Kubuś Puchatek grał w karty ze swoimi przyjaciółmi. Wszyscy mieli ubrane stroje strażaków. Bardzo mi się to spodobało, ponieważ myślałem, że praca strażaka jest taka "luźna".

Jak czuje się Pan w naszej szkole? Co się Panu podoba?
- Czuję się bardzo dobrze. Podoba mi się wszystko: kadra, uczniowie, a także świetna organizacja szkoły.

Co sprawia Panu największą przyjemność w Pana zawodzie?
- Przede wszystkim kontakt z uczniami. Przekazuję im swoją wiedzę, ale jednocześnie uczę się wielu rzeczy od nich.

Czy ma Pan swoje hobby, pasję?
- Piłka nożna, piłka nożna i jeszcze raz piłka nożna!!!

Gdyby Pan miał złotą rybkę, o co by ją Pan poprosił?
- Poprosiłbym ją o to, aby każdy człowiek na ziemi mógł doznać prawdziwego szczęścia.

Jakie trzy rzeczy zabrałby Pan na bezludną wyspę?
- Piłka, laptop i kąpielówki.

Chciałby Pan coś dodać od siebie na zakończenie?
-"Always look on the bright side of life!"

Patrycja Chlubek & Iga Florczyk


8 kwietnia 2009 roku ukazał się nowy numer szkolnej gazetki "Carpe Diem." "Carpe Diem" Rocznik XV, nr 4, marzec- kwiecień 2009

Właśnie minął PRIMA-APRILIS.

Awaria kanalizacji

Pewnego zupełnie zwykłego dnia, w rybnickim centrum, w jednej z damskich toalet Teatru Ziemi Rybnickiej zauważono tajemniczy, metalowy fragment niezidentyfikowanego przedmiotu. Pierwszą osobą, która zauważyła ów dziwny pakunek była Violetta Villas. Odpakowała go, ponieważ myślała, że jest to prezent od fanów. To co zobaczyła, tak ją przeraziło, że wrzuciła niezidentyfikowany obiekt do ubikacji. To co się później wydarzyło, zaważyło na życiu rybniczan. Otóż tym pakunkiem, który Violetta Villas wrzuciła do ubikacji był niewybuch. W związku z tym, do pracy zatrudniono wszystkich okolicznych saperów i rozesłano ich do wszystkich dzielnic miasta, gdyż nie wiedziano, gdzie niewypał dopłynął. Zalane zostało całe miasto, a przerw w dostawach pitnej wody było z dnia na dzień coraz więcej...
- Chyba grozi nam zagłada! - mówił prezydent Rybnika Adam Fudali.
Ludzie pocieszali się wzajemnie, co jednak nie zmieniało faktycznego stanu rzeczy. Zalane całe dzielnice, nerwowe wpatrywanie się we wszystkie kanalizacyjne wyjścia, strach we własnej toalecie - a nuż niewybuch wypłynie właśnie tu...
Zdanie prezydenta zaważyło na losach mieszkańców. Rybniczanie musieli wyprowadzić się do innego miasta. Osada, która już w średniowieczu otrzymała prawa miejskie opustoszała zupełnie.

Marta Krupka


23 lutego 2009 roku ukazał się nowy numer szkolnej gazetki "Carpe Diem." "Carpe Diem" Rocznik XV, nr 3, styczeń - luty 2009

Poniżej jeden z artykułów:

Półmetek Gimnazjum

Każdy uczeń klasy drugiej powinien zdać sobie sprawę z tej jakże zaskakującej pozycji, w której aktualnie się znajduje. Tak... Nasza szkolna kariera jest już (albo dopiero)na półmetku.

Wiele pytań, bynajmniej nie bez odpowiedzi
Szklanka jest jednak do połowy pusta czy pełna? Czy uczniowie lubują się wspomnieniami minionych lat? A może rozciąga się przed nimi perspektywa egzaminu i nowej szkoły, a co za tym idzie jeszcze bardziej wytężonej pracy, więc przeraża ich przyszłość? Oczywiście, na te pytania odpowiedzą najlepiej sami zainteresowani.
- "Cieszy mnie to, że tylko połowa została, a jestem niezadowolona z tego, że aż połowa." (Ada)
- "Na półmetku gimnazjum czuję się w miarę dobrze. Cieszy mnie to, że poznałam naprawdę fajnych ludzi, mam super klasę, mogę rozwijać swoje umiejętności. Niezadowolona jestem z dużej ilości nauki. Powoli brakuje mi czasu na inne rzeczy. Myślę, że program nauczania powinien być zmieniony. Na lżejszy, oczywiście." (Patrycja)
- "Nic nie czuję. A cieszy mnie to, że nie jestem już najmłodszy i że jestem już trochę obeznany." (Patryk)
Jak widać tegoroczni uczniowie klas drugich potrafią podejść do swojej sytuacji z dystansem i humorem. To co w wypowiedziach pojawiało się najczęściej to brak czasu i duża ilość nauki. Delikatne "puszczenie oka" w stronę nauczycieli? :)

Być uczniem klasy drugiej to już coś...
Drugoklasiści mogą poczuć wyższość nad pierwszakami (którzy oczywiście doganiają starszych kolegów), z klasami trzecimi są zazwyczaj w dobrych układach. W głowie mają cały plan szkoły i charakterystykę każdego nauczyciela. Trzeba tutaj zauważyć, że ich sytuacja jest trochę "pomiędzy": nie są nowi, ale żegnać się z murami zacnej placówki jeszcze nie zamierzają. Taką pozycję zręcznie wykorzystują we wszelakich rozmowach z gronem pedagogicznym. Ile razy z ust ucznia II a czy b padły słowa: "Proszę pani, skąd miałem/am wiedzieć? Dopiero zaczynam tutaj drugi rok!" czy też wręcz przeciwnie: "Oczywiście, poradzę sobie, w końcu pierwsza klasa już za mną!".

Żarty, dobra rzecz
Klasowi figlarze na chwilę obecną cieszą się niewątpliwym uznaniem wśród uczniów, a ich kariera jest u szczytów. Jednocześnie patrzą z niepokojem w przyszłość, zastanawiając się czy ich umiejętności w najbliższych latach trafi na żyzny grunt. Co jeżeli pozornie miły nauczyciel okaże się okrutnym pedagogiem zadającym po każdej lekcji zadanie domowe? O zgrozo, pod jak wielkim znakiem zapytania stoi kariera młodego komika, zmierzającego już za rok do nowej szkoły!

Technicy - magicy
Młodzi informatycy-majsterkowicze póki co zręcznie lawirują między procesorami. Mimo ogromu pracy, warto, by zaczęli rozglądać się za szkołą, oferującą największą liczbę komputerów (które oczywiście kiedyś muszą się zepsuć...). Na szczęście teraz wszystko działa sprawnie jak w szwajcarskim zegarku. A i mikrofony mają się w dobrych rękach.

Przedmioty ścisłe czy humanistyczne?
Z linijką w jednej i ołówkiem w drugiej ręce dzielnie przedzierają się przez gąszcz liczb ścisłowcy! Nie straszne im najostrzejsze kąty, zadaniowe pułapki, choćby najzawilsze układy równań. Pełni determinacji zdobywają złoto.

W cieniu korytarza, zebrani w niewielką grupkę debatują humaniści. Poeci, pisarze, przyszli historycy bądź entuzjaści WOS-u. Nie darzą uczuciem matematyki i jej sztywnych reguł. Po laury idą, używając kropek i przecinków. Tu popołudniowa herbatka z ,,ó", tam ploteczki z ,,ch", ot zwykłe życie młodego pokolenia Miodków.

,,W życiu piękne są tylko chwile..."
Każdy uczeń podchodzi do szkoły inaczej. Część bierze ją pół-żartem, pół-serio, dla innych liczą się oceny. Jaka myśl powinna przyświecać nie tylko drugoklasistom, ale wszystkim uczniom? Dni, tygodnie, miesiące mijają szybko i niepostrzeżenie, warto więc iść przez szkolną rzeczywistość z epikurejską (ale też gazetkową) maksymą Carpe diem.

Maria Kwil


Nie będziemy już publikować w internecie pełnego tekstu online, tylko małe fragmenty - by zachęcić Was do kupienia i przeczytania całości :-)

14 grudnia 2008 roku ukazał się nowy numer szkolnej gazetki "Carpe Diem."

"Carpe Diem" Rocznik XV, nr 2, listopad - grudzień 2008

Poniżej jeden z artykułów:

Przystanek Betlejem

"Powrót do domu to coś, co Dziecię z Betlejem
Pragnie podarować wszystkim, którzy płaczą
czuwają i wędrują po tej ziemi"

Friedrich von Bodelshwingh

"Wędrówka jedną życie jest człowieka.
Idzie wciąż, dalej wciąż,
Dokąd? Skąd?"

Edward Stachura

Całe nasze życie to jedna wielka wędrówka, od momentu narodzin do chwili śmierci. W każdej drodze należy jednak robić sobie przystanki. Chwile wytchnienia, zapomnienia o kurzu drogi. Świat pędzi do przodu i taka chwila wytchnienia może być doskonałą okazją na spojrzenie na niego z zewnątrz. Najlepszym czasem na takie podsumowania jest zawsze koniec pewnego fragmentu drogi. Dla naszego życia takim momentem może być koniec każdego roku. I właśnie w ten czas obchodzimy piękne święta- święta Bożego Narodzenia. Nie może być i nie jest przypadkiem, ze te święta odbywają się właśnie w tym czasie. Skąd się wzięły? Aby odpowiedzieć na to pytanie przenieśmy się do pierwszych wieków chrześcijaństwa.

Starożytny Rzym, końcówka grudnia. Wszyscy, nawet niewolnicy, mają wolne. Dlaczego? Oto całe Imperium obchodzi święto przesilenia zimowego, kiedy to Niegasnące Słońce pokonuje mroki nocy i powraca na świat. I w ten świąteczny czas chrześcijanie postanawiają czcić Boga, który przychodzi na świat do człowieka. Który rodzi się tak jak Słońce rodzące się z mroków nocy. Boże Narodzenie, Bóg sam przyszedł do nas. Pozwala się przyjąć, powitać, ogrzać. Czy nie jest to okazja, aby zatrzymać się przy Nim? Zastanowić się, co zrobiłem, że sam Bóg przyszedł na świat i stał się człowiekiem. Nie myśl sobie, że było to dla niego łatwe. Tradycja kultury, która pozwala nam tak pięknie przeżywać Boże Narodzenie pomija jeden fakt. Że Jezus Chrystus przyszedł na świat w spartańskich warunkach i przy pełnym bólu rodzenia, słaby, zmarznięty i odrzucony przez ludzi. Przez to święta, choć nadal piękne, tracą na refleksyjności. To akurat jeszcze nic złego. To pozytywna tradycja, która niestety pomału odchodzi. Czy ludzie jej zapominają? Nie! Ludzie jej nie chcą! Ludzie się jej wstydzą!

Ostre słowa? Może i tak. Przesadzone? Oby! Ale co mam powiedzieć, gdy widzę na początku grudnia choinki w sklepach, a od połowy listopada słyszę kolędy? Krew mnie zalewa! Jak Boże Narodzenie ma być dla nas przystankiem, chwilą odpoczynku, jeżeli już w połowie grudnia mamy go dość!? Gdzie podziało się tradycyjne adwentowe oczekiwanie? W średniowiecznej Polsce sam król uczestniczył w roratach, przynosząc świecę oświetlającą drogę Królowi królów. A co dzisiaj robią ludzie, którzy mają na nas wpływ, media, rządy, "inteligencja"? Ot przykład naszego Świętego Mikołaja. Docelowo był on patronem pasterzy, pilnował stad przed wilkami. Obdarowywał też biednych podarkami. W 1930 roku koncern Coca-Cola ubrał Mikołaja w czerwony kubrak, doprawił broda, spora nadwagą i czapką z pomponem a w zęby wsadził fajkę. I, zgrozo, właśni ten model się przyjął. Co stało się z biskupem Myry? Nie jest ważne, kto roznosi prezenty, Mikołaj, Dzieciątko, Aniołek, Gwiazdka, Santa Claus czy ??? ?????. Ważne jest to, że święty uległ desakralizacji. Skoro jesteśmy przy desakralizacji i świetle, przenieśmy się z fabryk Coca Coli do Oxfordu. Władze tamtejszego uniwersytetu w imię "poprawności' zniosły Boże Narodzenie na rzecz "Festiwalu Świateł". Tłumaczyły swoja decyzję tym, aby świętem mogli cieszyć się wszyscy, nie tylko chrześcijanie. W odpowiedzi Żydzi i muzułmanie napisał list o "wielkim znaczeniu Bożego Narodzenia, nie tylko, jako święta religijnego, ale także kulturowego". I jak tu mówić, że świat idzie do przodu? Gdyby się cofał niebyłoby jeszcze źle. Ale świat idzie w bok! Iść za nim? Być etycznym, moralnym czy kulturowym zboczeńcem?

Stańmy obok tego "Wielkiego Zakrętu"(łaciński odpowiednik słowa "zakręt" dziwnie dobrze pasuje w tym miejscu). Ale nie stójmy byle gdzie. Stańmy przy żłóbku Boga, który przychodzi, aby nas zbawić. Zapalmy światła, ale nie witryn sklepowych, lecz naszych serc. Stańmy i zaśpiewajmy "Bóg się rodzi" z mocą wojska broniącego wiary, "Pójdźmy wszyscy do stajenki" z radością pasterzy, zaśpiewajmy "Cichą noc" z iłością i czułością Najświętszej Panienki. Ta noc jest cicha. Ta noc jest nasza; moja, Twoja i Boga. Boga, który przychodzi na świat, aby dać nam odpocząć na drogach życia.

Adam Ledwoń


W odpowiedzi na artykuł "Przystanek Betlejem"

To zaiste ciekawy paradoks. Nawet w czasach Związku Radzieckiego niedziela po rosyjsku nazywała się: waskriesienie, czyli po prostu "zmartwychwstanie". Obecnie w imię wolności i równości zakazuje się nazywania Bożego Narodzenia Bożym Narodzeniem. Świat stanął na głowie. Stworzona przez chrześcijaństwo cywilizacja zachodnia zaczyna zjadać samą siebie. Cywilizacja, która wytworzyła pojęcia praw człowieka, tolerancji, wolności, w międzyczasie doprowadziła te pojęcia do takiego absurdu, że niszczy własne podstawy. Jak wąż, który połyka własny ogon. Ktoś kiedyś powiedział, że słabością demokracji jest to, że głupota ma na świecie liczebną przewagę. Przepraszam, mówiąc poprawnie - "inteligencja inaczej". To takie ujęcie satyryczne oczywiście, ale jest w nim ziarno prawdy. W demokracji wolnorynkowej tak naprawdę opinię społeczną kształtują ci, którzy mają kasę. Nawet się nie spostrzegamy, jak stopniowo przekształcany jest nasz system wartości, jak coraz większą przewagę zdobywa głupota i zło. Czy przesadzam? Dla chrześcijanina piąte przykazanie jest nienaruszalną granicą. O jakim chrześcijaństwie więc mówimy w Europie, w której większość dawno już głosuje za zabijaniem bezbronnych ludzi? Jakim cudem w katolickiej Polsce ogromna większość katolików nie widzi sprzeczności pomiędzy swoją wiarą a hasłem "róbta co chceta"? Chrześcijaństwo to nie wrzucenie złotówki do puszki, a potem "hulaj dusza..."Tolerancja w dzisiejszym rozumieniu to tak naprawdę zaprzeczenie miłości. To taki trik, żeby ładnie brzmiącym słowem przygłuszyć sumienie wyrzucające nam obojętność. To tak naprawdę powiedzenie drugiemu człowiekowi: rób co chcesz, mi to jest egal, czy skończysz w niebie czy w piekle. Tylko że właśnie dla chrześcijanina los duszy brata to nie może być "wszystko jedno". Może warto zaglądnąć do Małego Katechizmu w Skarbcu i przypomnieć sobie, co to są grzechy cudze?Jeszcze jeden paradoks chrześcijańskiej tolerancji: Za karykaturę Mahometa idzie się na rozstrzelanie. Za karykaturę Chrystusa nie ma nawet grzywny, bo w "chrześcijańskiej" Europie obowiązuje niczym nieskrępowana wolność słowa - nawet nie spostrzegliśmy się jak nam wmówiono nową definicję słowa "wolność". Może już najwyższa pora, żeby chrześcijanie nauczyli się od muzułmanów jednej rzeczy - szacunku dla własnej wiary? Nie, nie chodzi o to, żeby teraz wsiąść na samoloty i ruszyć na podbój, jak islamscy fundamentaliści. Nie chodzi też o to, żeby siąść i płakać nad zmierzchem cywilizacji. Chrześcijaństwo nie jest religią politycznej przewagi i panowania nad światem. Jezus zapowiedział uczniom, że będą znienawidzeni przez świat. Kościół najwspanialej wzrastał ku świętości w czasach prześladowań - to jest w pewnym sensie nasze naturalne środowisko rozwoju. Chodzi o to, że musimy mieć świadomość jednego. Nie żyjemy już w chrześcijańskiej Europie sprzed paru wieków, gdzie większość kierowała się chrześcijańskimi zasadami. Jeżeli chcemy pozostać wierni Chrystusowi, to dokonując w każdej chwili wyborów, będziemy musieli coraz częściej opowiadać się przeciwko większości.

Agnieszka Szkatuła
Redaktor "Carpe Diem" sprzed... kilku lat :-)
a dziś - Nauczyciel


W Święto Patronalne Szkoły - Świętą Urszulę - 21 października 2008 roku ukazał się nowy numer szkolnej gazetki "Carpe Diem."

"Carpe Diem" Rocznik XV, nr 1. Wrzesień - Październik 2008

Poniżej fragmenty dwóch pierwszych artykułów:

NASZA SZKOLA W LICZBACH

W bieżąym roku szkolnym w naszej szkole uczy się 383 uczniow. 223 to licealiści (8 klas), 160 to gimnazjaliści (6 klas). Podzial według kryterium płci: 103 dziewczyny i 57 chłopców w Gim, 164 dziewczyny i 59 chlopców w LO.
Za przekaz wiedzy odpowiedzialnych jest 44 nauczycieli, wśród nich jest 6 sióstr, 1 ksiądz, pozostali to osoby świeckie. Nad całością czuwa nowa siostra dyrektor - S. Zuzanna Filipczak.


PYTANIA DO PIERWSZAKÓW:

1. Jak czujecie się w nowym środowisku?

"Dobrze, fajnie, może być, super, średnio na jeża".

2. Co najbardziej podoba się Warn w gimnazjum/liceum?

"Chlopcy, mundurki, że można siedzieć w klasie na przerwie, szafki, sprzęt w klasie, podłogi i krzesła, herbata".

3. Jakie są plusy chodzenia do gimnazjum/liceum?

,,Wyższe wykształcenie, plusy żadne, a minusy to cała reszta, brak plusów.

4. Czy gubicie się w szkole szukając sal?

- ,,Czasami". ,,Nie"

5. Dlaczego Urszulanki?

,,Presja doroslych, bo w Powstancach jest ciężej, fajne mundurki, sympatyczne Siostry"

6. Co zmienilibyście w szkole?

,,Nic. Większa sala gimnastyczna, więcej konkursów organizowanych w szkole, zmniejszenie programu nauczania".


URSZULAŃSKlE PIERWSZAKI

Z poczatku nieśmiali i zagubieni w nowym środowisku. Błądzili na korytarzach, mylili nauczycieli... W drugim miesiącu roku szkolnego można powiedzieć, że o nowej szkole wiedzą juz prawie wszystko. Oczywiście mowa o Pierwszoklasistach, którzy dopiero co rozpoczęli swoją przygodę z gimnazjum lub liceum.

POCZĄTKI SĄ NAJTRUDNIEJSZE
Obserwując naszych nowych kolegow i koleżanki zauważyliśmy, że nie do końca potrafili się odnaleźć w nowej szkole. Pytali nas o drogę do klas, chcieli wiedziec jak najwięcej o nauczycielach... Ale czym jest regula bez wyjątków? Byli również i tacy, którzy o naszej szkole wiedzy więcej niż my. Oczywiście mowa o absolwentach naszego gimnazjum, którzy wybrali Liceum Sióstr Urszulanek, aby kontynuować swoją edukację, są więc w naszej szkole czwarty rok.

DLACZEGO URSZULANKI?
Gdy zadawatysmy to pytanie, osoby zorientowane uśmiechały się tajemniczo. Większosc z nich twierdziła, że z dużej mierze do wyboru Urszulanek namawiali ich rodzice. Byli też i tacy, którym bardzo podobały się nasze mundurki, a Siostry Urszulanki zrobiły na naszych Pierwszakach bardzo dobre wrażenie podczas dni otwartych :-)
Spotkałyśmy się z jeszcze jedna. odpowiedzią. Niektórzy z naszych młodszych (i starszych też :-)) kolegów nie dostali się do szkoły pierwszego wyboru, a komputerowy program wskazał im Urszulanki. Czy będą zadowoleni? Pokaże czas.

...PODŁOGI BUDZĄCE ZAINTERSOWANIE WŚRÓD UCZNIÓW...
Co Pierwszakom najbardziej podoba się w szkole?
Odpowiedzi przekroczyby nasze najśmielsze oczekiwania. Nasi nowi koledzy są pod wrażeniem wyposażenia klas pomocami naukowymi i sprzętem. Nawet podłogi potrafią, niektórych zachwycić :-). Nowością dla większości Pierwszaków jest przerwa śniadaniowa, na której można wypić darmową herbatę. Jednak wszyscy najbardziej zadowoleni są, z szafek. W innych szkolach nie bylo takiego luksusu. No, ale takie rzeczy to tylko w Urszulankach :-) Dużą atrakcją szczegolnie dla gimnazjalistów jest to, że podczas przerwy można zostawać w klasach.
A teraz coś, co bardziej cieszy żeńską społeczność szkoly. Naszym Pierwszakom podobają się mundurki i... chlopcy :-) Fakt, że jest ich zdecydowana mniejszość - dlatego szybko zostają zauważeni, a poza tym przecież nie liczy się ilość, tylko jakość.

ZMIANY, KTÓRE WPROWADZILIBY PIERWSZOKLASIŚI
Na pierwszym miejscu - większa sala gimnastyczna. To marzy się nie tyhco Pierwszakom;)
Licealiści chcieliby mniej nauki i więcej czasu dla siebie. Pewien gimnazjalista zasugerowal, ze szkoła mogłaby organizować więcej konkursów. (...)

Reszta tego artykułu oraz pozostałe - w oryginalnym wydaniu "Carpe Diem"


1.jpg 2.jpg 3.jpg
4.jpg 5.jpg 6.jpg
7.jpg 8.jpg 9.jpg
Carpe1.jpg Carpe2.jpg Carpe3.jpg
Carpe4.jpg Carpe5.jpg Carpe6.jpg
Carpe7.jpg Carpe8.jpg Carpe9.jpg

Created by IrfanView


Krótka historia

Redakcja w 1998 roku

Szkolna gazetka Carpe Diem jest prawie nieprzerwanie wydawana w naszej szkole od roku 1992.

Zerowy numer szkolnej gazetki miał formę... wystawki ściennej i nosił tytuł: Ula - Smarkula.

Głównym inicjatorem, pomysłodawcą, wieloletnim opiekunem - słowem - osobą, bez której gazetka by nie zaistniała był nauczyciel... wychowania fizycznego (!) mgr Adam Kotas.

Oczywiście od samego początku niezbędna była fachowa pomoc i opieka polonisty. Pierwszą Polonistką, która opiekowała się naszą szkolną gazetką, była - obecna Matka Prowincjalna - Siostra Ewa Dziura.

Carpe.jpg

Pierwsze numery gazetki powstawały na zwykłej maszynie do pisania. Przygotowane teksty były wycinane, klejone na makiety, opracowywane graficznie i dopiero powielane na ksero.

Skład komputerowy do gazetki wszedł a początku roku 1994, a pisania w Wordzie uczyła współredaktorki - podówczas pierwszoklasistka - Agnieszka Szkatuła.

W 1995 roku gazetka zajęła II miejsce w konkursie na najlepsze szkolne czasopismo. W nagrodę Redakcja otrzymała drukarkę, a Siostra Dyrektor zakupiła komputer.

Redakcja w 2001 roku

Gdy powstało Gimnazjum Sióstr Urszulanek, przez kilka lat pod opieką mgr Bogusławy Kordas ukazywał się periodyk Gimzetka.

Wszystkie numery szkolnej gazetki znajdują się w czytelni biblioteki szkolnej. Mamy tam już trzy grube tomy oprawione introligatorsko i szereg numerów luzem.

Wojciech Nodzyński, Aleksander Mielczarek, Jakub Gańczorz - Redaktorzy w 2007 roku

Obecnie opiekę nad szkolną gazetką sprawuje polonistka mgr Bogusława Kordas:

Tylko tytuł i cel nie zmienił się przez te 15 lat. Cieszyć się życiem i utrwalać jego szkolne przejawy - to cel stale zmieniającego się zespołu redakcyjnego. Piszemy o tym, czym żyją uczniowie naszej szkoły: prowadzimy wywiady, komentujemy wydarzenia, recenzujemy książki i spektakle, uczymy i... śmiejemy się z samych siebie. Sporo emocji wzbudza zawsze ostatnia strona - tu zapisujemy "złote myśli" uczniów i nauczycieli. Pracy redakcyjnej uczymy się od prawdziwych dziennikarzy. Cennych wskazówek udziela nam dziennikarz "Małego" i dużego "Gościa Niedzielnego" Franciszek Kucharczak.

Redakcja gazetki w 2007 roku: Magdalena Chromik, Natalia Jendrzejek, Wojciech Nodzyński, Aleksander Mielczarek, Jakub Gańczorz i Andrzej Homańczyk.

Biblioteka Zespołu Szkół Urszulańskich w Rybniku